Zazwyczaj jest całkowite szaleństwo. Milion obowiązków, które na siebie nabrałam (no bo jak to – ja nie dam rady?), szukanie prezentów w pośpiechu, maraton po lekarzach, bo wszystkie wizyty kontrolne zaplanowałam sobie akurat na grudzień. W Wigilię siedzę przy stole na prawdę zmęczona i zastanawiałam się, kiedy te dwadzieścia cztery dni zleciały. Uwielbiam ten czas, tą atmosferę. Lubię kupować i pięknie pakować prezenty. Dekorować dom. Wymyślać, jak mogę sprawić swoim bliskim radość. Otwierać kolejne okienka w kalendarzu adwentowym. Pić mleko z miodem. Czuć zapach pierniczków. Tym razem podjęłam więc decyzję, że zamiast przez najbliższy miesiąc przebiegnąć jak kot z chorym pęcherzem, wrzucę sobie po prostu na luz.
Nie jest to dla mnie oczywisty stan, bo ja lubię jak się dzieje. Jak jest szybko, można odhaczyć zadania z listy, zrealizować nowe pomysły, jeszcze to i to i tamto. Odpuszczanie i rezygnacja z ciekawych przedsięwzięć nie leży w mojej naturze. Tym razem jednak po pierwsze muszę się zregenerować przed bardzo intensywnym okresem w pracy, który nadejdzie w styczniu, a po drugie mam taką wielką ochotę być w teraźniejszości, a nie gonić za tym, co ma się wydarzyć dopiero za chwilę.
Powolny grudzień – co Ty na to?
Pomyślałam, że może i Ty kojarzysz grudzień z jednej strony z magiczną atmosferą, ale z drugiej z pośpiechem i zmęczeniem, a w tym roku masz ochotę to zmienić? Może przyłączysz się i razem ze mną przeżyjesz go w powolnej i przyjemnej atmosferze? Wiem, łatwiej powiedzieć niż zrobić. Też mam sporo rzeczy do ogarnięcia – włącznie z organizacją Wigilii dla rodziny. Ale tak sobie myślę, że dam radę. Poczyniłam już nawet pewne kroki, żeby zwiększyć szanse powodzenia.
Obcięłam plan o połowę
Ze wszystkich planów i pomysłów do zrealizowania w grudniu… zostawiłam sobie na prawdę tylko te najważniejsze. Obok listy zadań do zrobienia, powstała też lista zadań, których nie wykonam. Oj, nie były to łatwe decyzje. Nie pójdę na szkolenie, którego opis brzmi, jakby przygotowali je specjalnie na moje potrzeby. Bo grudzień poświęcam na cieszenie się tym co mam, a nie gonienie za tym, co jeszcze mogłabym mieć. Parkuję kolejne działania, które miały mnie przybliżyć do wykończenia mieszkania. To potrwa jeszcze dobre kilka miesięcy, w grudniu po prostu robię przerwę.
I na koniec absolutnie najtrudniejsza decyzja. Pierwszy raz od wielu lat nie wezmę się za koordynację przygotowania Szlachetnej Paczki dla wybranej rodziny. Smutno mi z tego powodu, bo całym sercem kocham tą akcję i za każdym razem daje mi bardzo dużo radości, ale w tym roku po prostu czuję, że fizycznie i psychicznie nie dam rady. Muszę odpocząć. Znajdę więc inny, mniej obciążający czasowo sposób, by pomóc tym, którzy nie mieli tyle szczęścia co ja.
Dzięki temu, że z wielu rzeczy postanowiłam zrezygnować – inne będę mogła zrobić powoli i spokojnie, czyli zupełnie inaczej niż funkcjonuję na co dzień. I ta wizja brzmi dla mnie jak najlepszy prezent pod choinkę, bo mam już na prawdę serdecznie dość ciągłego pośpiechu.
Skupię się na istocie Świąt
A istotą Świąt nie jest według mnie naharować się w kuchni przez tydzień, a potem objeść do nieprzytomności. Ani ścigać się z połową miasta po centrach handlowych w poszukiwaniu prezentów, które “się nadadzą”, byle szybciej mieć to z głowy. Istotą jest dla mnie pobyć dłużej z tymi, dla których w codziennym pędzie brakuje mi czasu wysokiej jakości. Pokazać im, że mi na nich zależy. Sprawić przyjemność dobrym słowem i gestem. To jest mój najwyższy priorytet w grudniu.
Oprócz Świąt w rodzinnym gronie będą też mikołajkowe spotkania z przyjaciółmi, wymiana drobnych upominków i rozmowy przy imbirowej herbacie. W pracy będzie wyjątkowe spotkanie zespołu, w agendzie którego główną częścią jest przekazywanie sobie dobrych emocji, docenienie ciężkiej pracy i cieszenie się z tego, co nam się udało. W grudniu królują dobre emocje i życzliwość.
Moja atmosfera
Spisałam swoją listę umilaczy, które kojarzą mi się z grudniem i nie zawaham się jej użyć:). Bo tylko w tym miesiącu każda z nich smakuje tak wyjątkowo. Znajdę codziennie czas, by poświęcić choć chwilę na przynajmniej jedną z tych przyjemności. Ten miesiąc jest dla mnie głównie po to, by sprawić sobie i innym radość.
Moja lista grudniowych umilaczy
Świeczki o świątecznym zapachu
Grudniowe piosenki
Manufaktura kartek dla najbliższych
Kąpiel o zapachu cynamonu
Wyszukanie i drukowanie najpiękniejszych karnecików (te, te, czy te?)
Grzane wino
Małe prezenty – niespodzianki dla tych, którym chcę podziękować
Premiera Gwiezdnych Wojen 😉
Spacer po ośnieżonym parku
Kawa z kardamonem
Świątecznie wyjątkowe spotkania z przyjaciółmi
i jeszcze parę innych…
Akcja regeneracja
Sięgnęłam ostatnio po książkę “Potęga pełnego zaangażowania”, która opisuje, że jeszcze ważniejsze od dobrego zarządzania czasem jest zarządzanie własną energią (fizyczną, emocjonalną, umysłową i duchową) i ciężko mi się z tym nie zgodzić. Najlepsze rezultaty otrzymujemy angażując w ważne dla nas przedsięwzięcia dużo energii. Po takim wysiłku musi jednak przyjść czas na regenerację! Nie można naparzać na pełnych obrotach przez 24 godziny na dobę 12 miesięcy w roku, bo to się po prostu źle kończy. Zasoby naszej energii są ograniczone i mądra ich regeneracja to jedna z najważniejszych umiejętności szczęśliwego człowieka.
Ponieważ ostatnie kilka tygodni były dla mnie bardzo intensywne, a styczeń zapowiada się równie pracowicie, nadchodzące 30 dni zamierzam poświęcić na regenerację. Wychodzić wcześnie z pracy. Unikać natłoku obowiązków – już teraz przesunęłam kilka z nich, a z innych w ogóle zrezygnowałam. Wysypiać się. Leniuchować. Po prostu o siebie zadbać. Zakupy robię przez internet, 95% prezentów czeka już na pakowanie w mojej komodzie. Część Świątecznych potraw zdelegowałam na rodzinę. Wielkie sprzątanie właśnie się zakończyło. Punkt wyjściowy jest więc całkiem obiecujący.
Mam cię na oku wewnętrzny robociku
Jedyne czego na prawdę się obawiam, to … mój wewnętrzny robocik. On zawsze dopatruje się zadań, które można by jeszcze odhaczyć, żeby posunąć się naprzód. A kiedy dostrzega wolne 15 minut, od razu przychodzą mu na myśl 3 sposoby, jak by je można produktywnie wykorzystać. Tyle, że w grudniu ja nie zamierzam być produktywna! Zamierzam być spokojna. Nie chcę sunąć naprzód. Chcę przez ten jeden miesiąc trwać w miejscu i się z tego cieszyć. Będę więc mojego wewnętrznego robocika bacznie obserwować i pacyfikować, by nie przeszkodził mi w cieszeniu się tym miesiącem.
To co – powolny grudzień?