Jak to się dzieje, że niektórzy ludzie osiągają sukcesy, pną się po szczeblach kariery i mają satysfakcję z tego co robią, a innym mimo szczerych chęci się to nie udaje? Inteligencja? Predyspozycje? Wykształcenie? Pieniądze? Szczęście? Tak, każda z tych rzeczy pomaga, niektóre są konieczne. Ale jest jeszcze jeden składnik, który moim zdaniem jest tym magicznym. Nie zależy ani od predyspozycji, ani od statusu społecznego, nie da się go kupić. Zależy tylko i wyłącznie od nas samych. A chodzi o o sposób myślenia i nastawienie.
Znam wiele pracowitych, mądrych i odpowiedzialnych osób, które są naprawdę dobre w tym co robią. Znam też kilka takich, które są wybitne. Mam ochotę przebywać w ich pobliżu, uczyć się od nich. Takie osoby zmieniają prawie wszystko czego dotkną w złoto. Mają szczęście? Owszem, szczęście sprzyja lepszym. Ale to co ich wyróżnia spośród innych, równie doświadczonych i inteligentnych osób, to wyjątkowy sposób myślenia.
A jego da się zmienić, wytrenować! Nie rodzimy się z nim, nie jest nam dany raz na zawsze. Wpływają na niego czynniki zewnętrzne, ale ostatecznie od nas samych zależy, jakie nastawienie przyjmiemy. Porażka może być okazją do zmartwienia, albo okazją do nauki. Brak zasobów może być barierą do rozwoju, albo stymulatorem innowacyjnych pomysłów. Trudnego klienta możemy traktować jak utrapienie, albo jako okazję szlifowania zdolności komunikacyjnych.
Ludzie sukcesu chętnie dzielą się swoim przepisem na udaną karierę, bo jedną z ich zasad jest rozwijanie innych. Poniżej znajdziesz te rady, które sama słyszę od nich najczęściej. Sama staram się z nich nauczyć, aplikować u samej siebie – bo da się to zrobić! I to robi ogromną różnicę!
Odpowiadam za wynik, nie za czynności
Praca od – do byle odbębnić obowiązki to pojęcie obce ludziom sukcesu. Nie ma miejsca na rutynę, nie ma miejsca na bierność. Czas pracy trzeba wykorzystać tak, by dodać jak najwięcej wartości. Bo to co robię jest moje, wkładam w to serce. Odpowiadam nie za to, by czynności były wykonane, ale za to, by ostateczny wynik był zgodny z oczekiwaniami. Czasem wymaga to zakwestionowania wszystkiego, co robiliśmy do tej pory, podjęcia ryzykownych decyzji, spróbowania całkiem nowych rozwiązań.
Do mnie należy inicjatywa, ja odpowiadam za ostateczny wynik. Nie będę się tłumaczyć niesprzyjającą sytuacją rynkową, brakiem czasu, ograniczonymi zasobami. Jeśli staję w ich obliczu – moim zadaniem jest zdobyć dodatkowe zasoby, zorganizować lepiej czas i znaleźć strategię odpowiednią do realiów rynku. Nie ma miejsca na usprawiedliwienia i wymówki.
Mierzę wysoko
Niech inni zastanawiaj się, jak zwiększyć sprzedaż o 2%. Ja zastanowię się jak ją PODWOIĆ! Nawet jeśli ostatecznie wzrost sięgnie tylko 20%, to kto będzie do przodu? Odwaga i śmiałość w planach i ich realizacji są konieczne, by osiągać sukcesy. Czasem zdarzy się porażka, wtedy wyciągnę z niej wnioski i pójdę dalej. Wierz mi, taki sposób myślenia jest… wyzwalający. Ograniczenia przestają przeszkadzać, a mnożą się nowe możliwości.
Chcę się uczyć każdego dnia
Kolejną cechą, która wyróżnia ludzi sukcesu jest tak zwany “growth mindset”, czyli pragnienie ciągłego rozwoju, nauki, poszerzaniach horyzontów. Poprzez nowe doświadczenia, relacje, coaching, kursy, wyciąganie wniosków, samoobserwację, feedback – na bieżąco weryfikują jakich umiejętności im brakuje, a w jakich chcą dalej się szkolić, by osiągnąć mistrzostwo. Są świadomi swoich mocnych i słabych stron, wiedzą, czego od siebie wymagać, kiedy iść za ciosem, a kiedy odpocząć, naładować baterie. Nowe wyzwanie? Świetnie! Zdobędę nowe doświaczenia.
Ludzie sukcesu ciągle się uczą i rozwijają. Ludzie przeciętni uważają, że już wszystko wiedzą.
Harv Eker
Trudności traktuję jako okazję do nauki
Coś nie idzie po mojej myśli? Znowu mam okazję czegoś nowego się nauczyć. Trudności to zwyczajne zagadki. Trzeba ruszyć głową, by je rozwiązać. Kto wie, może odkryję przy tym zupełnie nowe możliwości?
A co jeśli się nie uda? Porażki zawsze będą się zdarzać w naszym życiu. Nie istnieje na świecie osoba, która mogłaby się przed nimi ustrzec. Nie będę zatem panicznie się ich bać, bo ten lęk powstrzymuje mnie przed robieniem rzeczy niezwykłych. Po prostu założę na początku, że porażka jest możliwa, ale nie jest końcem świata. Potraktuję pracę, jak bieg przez płotki. Jego idea polega na tym, że płotki istnieją. Nawet jeśli zahaczę o jeden z nich – podniosę się i pobiegnę dalej. Nadal mogę przecież ukończyć wyścig.
Co więcej – z każdego potrąconego płotka mogę wyciągnąć wnioski, by nie popełnić błędu na przyszłość. Co nie zadziałało? Za nisko podniesiona noga? Zbyt mała prędkość? Za wczesne wybicie? Jeśli nie popełnię błędów, nie poniosę czasem porażki to… będę zwyczajnie uboga w doświadczenia. Traktuję więc porażki jako okazję do rozwoju, nie zło wcielone.
Daję energię
Dobra energia motywuje mnie do działania, napędza, inspiruje. Otaczam się więc ludźmi, którzy ją generują, zamiast takimi, którzy ją wysysają. Tą samą zasadę stosuję wobec siebie – działam otwarcie, pozytywnie, z życiem. Przyłapuję innych na robieniu dobrych rzeczy i mówię im o nich. Chwalę. Gratuluję nawet małych sukcesów. Okazuję szacunek. Zamiast narzekać czego mi brakuje, skupiam się na tym co mam i pozyskuję brakujące zasoby. Myślę pozytywnie, wierzę w siebie i innych. Dbam o dobre samopoczucie moje i współpracowników. Bo szczęśliwi ludzie pracują lepiej.
Zamiast „to niemożliwe” pytam „kiedy to byłoby możliwe”
Nic tak nie zabija energii i motywacji jak ciągłe powtarzanie sobie co jest niemożliwe. Prawda jest taka, że większość pomysłów, nawet tych najśmielszych, jest możliwa, tyle, że pod pewnymi warunkami, w odpowiednich okolicznościach. Brakuje mi dziś funduszy na nowy projekt? Za miesiąc mogę je mieć, jeśli poszukam inwestora. Klient nie akceptuje oferty? Może zmieni zdanie, jeśli dostosuję ją do jego potrzeb.
Każdy z nas ma w głowie ograniczenia, jednak ludzie sukcesu potrafią je przeskoczyć i wtedy dzieją się rzeczy niezwykłe. Zamiast mówić, czego się na da, powiem, w jakich okolicznościach byłoby to możliwe. Kilka podpowiedzi jak wprowadzić tą technikę w życie znajdziesz we wpisie o ograniczeniach.
Słucham więcej niż mówię
Mówiąc, niewiele się dowiem i niczego nie nauczę. Dlatego zamykam usta i nadstawiam uczy. Zadaję dużo pytań i uważnie słucham odpowiedzi. Pozwalam, by inni przedstawili swój punkt widzenia. W ten sposób poszerzam perspektywę, patrzę z dystansu i eliminuję znaczącą część ryzyka z moich projektów. Znam powiedzenie „co dwie głowy, to nie jedna”. słucham ludowej mądrości i nie zachowuję się jak osoba, która pozjadała wszystkie rozumy i mówi wszystkim, co mają robić.
To sekret, za pomocą którego ludzie sukcesu gromadzą wokół siebie doświadczonych, samodzielnych ludzi i utrzymują ich motywację. Każdy lubi być wysłuchanym, docenia, że jego zdanie jest brane pod uwagę. A ja mogę korzystać z ich bezcennej wiedzy i wzbogacać projekty.
Jestem wierny swoim zasadom i ufam swojemu osądowi
Ale każdy kij ma dwa końce. Ludzie sukcesu wiedzą, że jest pewien punkt, w którym kończą się dyskusje i należy podjąć decyzję. Jeśli wcześniej udało się osiągnąć konsensus – świetnie. Jeśli nie – właściciel projektu decyduje, bierze na siebie odpowiedzialność. Musi zatem ufać swojemu doświadczeniu i osądowi, wierzyć w siebie. Jeśli tej wiary zabraknie, spadnie motywacja i zniknie wysoka jakość.
Co wyróżnia najlepszych liderów, którzy gromadzą wokół siebie zaangażowanych pracowników? Niezłomne zasady, które pomagają podejmować decyzje. To taki kompas, który wskazuje drogę w trudnych momentach. Jest kilka podstawowych zasad etycznych, których nigdy nie złamię. Ani presja czasu, ani nacisk ze strony innych, ani trudna sytuacja, ani wściekły klient nie sprawią, że postąpię wbrew nim.
Myślę o innych i inwestuję w relacje
Wyjątkowi ludzie wokół mnie to wartość nie do przecenienia. Poszerzają moje horyzonty, pomagają w potrzebie, wspierają w trudnej sytuacji, dodają energii i zdejmują część obciążenia z moich barków. Ale dobre relacje nie budują się same. Poświęcam na nie mój czas i energię.b
Prawdziwie głębokie relacje budują Ci, którzy robią to bezinteresownie, nie z kalkulacji przyszłych korzyści. Ludzie wyczuwają interesowność i karzą za nią brakiem zainteresowania. Z drugiej strony nagradzają autentyczność i otwartość, brak dystansu. Nie martwię się, bo każda dobra relacja prędzej, czy później dodaje wartości. Buduję ją jednak nie z motywacji przyszłymi korzyściami. Bo dawanie wzbogaca mnie bardziej niż branie.
Inwestuję mój czas w to, co dodaje wartości
Nie narzekam, że nie mam czasu, bo mam go dokładnie tyle samo, co wszyscy: 24 godziny na dobę, 168 godzin w tygodniu. To ode mnie zależy, jak go wykorzystam. Udało mi się opanować sztukę inwestowania czasu w te czynności, które dodają wartości oraz eliminowania tych, które nie zbliżają mnie do celu. Daję słowo, że można osiągać sukcesy nie spędzając w pracy 14 godzin dziennie. Jak zrobić pierwszy krok? Może na początek pomoże Ci w tym darmowy kurs online.
Pamiętaj – nastawienie i sposób myślenia zmieniają WSZYSTKO!