Kiedy pisałam post o cechach charakteryzujących ludzi sukcesu jedną z najważniejszych pozycji na liście była chęć ciągłego uczenia się. Ten sposób myślenia o każdym dniu jako nowym doświadczeniu, które nas wzbogaca jest bardzo… zdrowy. Po pierwsze dlatego, że nie stoisz w miejscu i nie powtarzasz w kółko tych samych czynności, mimo, że część z nich nie przynosi efektu. Rozwijasz się, poszerzasz perspektywę.
Po drugie, takie “poszukiwawcze” podejście do świata wydaje się dużo ciekawsze niż tkwienie w miejscu jak ten kołek. Interesującego życia się nie dostaje, je się tworzy. No i wreszcie po trzecie, chęć nauki sprawia, że o ewentualnych potknięciach i porażkach myślisz jako o kolejnych doświadczeniach, z których warto wyciągnąć wnioski, a nie jako o końcu świata. Błędy nie są przyjemne, ale mają jedną zasadniczą funkcję – uczą. Znacznie więcej niż sukcesy.
Jednym z takich obszarów, w którym uczę się czegoś nowego dosłownie każdego dnia jest bycie … szefową. Muszę Ci powiedzieć, że to jedno z najtrudniejszych zadań, z którym miałam kiedykolwiek do czynienia. A zarazem najbardziej satysfakcjonujące. Praca z zespołem, kierowanie nim, motywowanie, wspieranie, korygowanie, dostosowanie przekazu nie tylko do stopnia doświadczenia, ale indywidualnych potrzeb, stylu komunikacji. Dotykam tak delikatnej materii jak ludzkie emocje, doświadczenia, przekonania, lęki. Kosmos.
Popełniam dużo błędów. Bo mimo, że mam dobre intencje – czasem niewłaściwie dobieram środki. To zadanie traktuję jako dużą odpowiedzialność, ale też i wielką przygodę. Codziennie dociera do mnie, jak wiele jeszcze nie wiem. Ale też i codziennie się uczę . Jestem uważna na swoje działania i na ich skutki.
Pomaga mi w tym prosta metoda, na którą składają się zaledwie cztery pytania. I to o niej chcę Ci dziś opowiedzieć, bo jeśli lubisz się uczyć, to może Ci się przydać. Właściwie jest to jeden z modeli stosowanych w coachingu, a także struktura, która z założenia ma ułatwiać udzielanie feedbacku podwładnym. Ale właściwie dlaczego nie zastosować jej wobec samego siebie? Moim zdaniem świetnie się w tej roli sprawdza. Metodą tą jest GOLD (akronim od Goal, Outcome, Learn, Differently – zaraz dowiesz się o co w tym chodzi).
Stosuję ją w sytuacjach, w których coś poszło nie tak. Rozmowa przerodziła się w emocjonalną wymianę zdań, spotkanie okazało się kompletnie bezproduktywne, klient odrzucił ofertę, projekt zakończył się fiaskiem. Momenty w których możesz siąść, płakać i walić pięściami albo zamiast tego przełączyć się w tryb ucznia, zrozumieć gdzie popełniłeś błąd i wyciągnąć wnioski. Cztery pytania GOLD pomagają się w tym zdyscyplinować. Chcesz spróbować?
G – what was the GOAL? / Jaki był CEL?
Krok w bok i nabierz perspektywy, przypominając sobie o co właściwie Ci chodziło. Bo właściwy cel nadzwyczaj często znika z horyzontu, zwłaszcza gdy w grę wchodzą silne emocje. Na przykład jeśli na spotkaniu dochodzi do ostrej wymiany zdań pomiędzy dwoma osobami, które nie zgadzają się co do szczegółów realizacji nowego projektu – czasem chęć przeforsowania swojego zdania może zagrozić całemu przedsięwzięciu. Wdajesz się w konflikt dotyczący jednej ze ścieżek, podczas gdy 10 innych stoi otworem i tylko czeka aż otrzeźwiejesz. Nawet jeśli “wygrasz dyskusję” ale tym samym zrazisz do siebie połowę zespołu to raczej wykonasz krok wstecz wobec celu, nie krok naprzód. Kiedy działasz ale przestajesz myśleć i pamiętać dokąd zmierzasz – bardzo łatwo o błędy.
Zadając sobie pytanie “jaki właściwie jest/był mój cel?” zarówno w trakcie działania, jak i po nim – wracasz do fundamentów. Przypominasz sobie ten większy obrazek, ustawiasz się ponownie do pionu. Zaczynasz szukać nowych możliwości. Kojarzy mi się to z użyciem samochodowych wycieraczek podczas ulewy. Nic nie widzisz przez ścianę deszczu – włączasz wycieraczki i ponownie pojawia się miejsce do którego chcesz usilnie dojechać. To pytanie pomoże Ci też ustalić, w którym momencie zaczyna się “sypać”, bo zbaczasz z drogi do celu i wybierasz niewłaściwy zjazd z autostrady.
O – what is the OUTCOME? / Jaki jest rezultat?
O, tu jest moc! Żeby jasno określić, czy rezultat naszych działań pokrywa się z oczekiwaniami, trzeba go nazwać. Sprecyzowanie rezultatu i zderzenie go z celem porównałabym do odpalenia wielkiego reflektora, który doświetla rzeczywistość. Czarno na białym widać, czy się udało, czy nie (a czasem lubimy się oszukiwać, prawda?). Zadając takie pytanie, uświadamiasz sobie, że być może mimo najlepszych intencji zabrnąłeś w ślepą uliczkę. Stajesz twarzą w twarz z tym, co tak na prawdę się wydarzyło, opadają złudzenia. A kiedy wiesz już gdzie jesteś, można działać dalej.
Odłóż na bok subiektywną ocenę sytuacji, wymówki i usprawiedliwienia. Nie ma tu miejsca na “ale przecież tak ciężko pracowałem” albo “zrobiłam wszystko tak jak zawsze”. Jeśli zależy Ci na osiąganiu rezultatów, nie wystarczy w kółko powtarzać dobrze znane czynności. Trzeba pomyśleć, czy to faktycznie są TE czynności, które prowadzą do realizacji celu. Inaczej błądzisz na manowce. Coś osiągasz, ale wcale nie to, co chcesz. Czas spojrzeć prawdzie w oczy i przyznać, jak ma się rezultat względem założonego celu.
L – what did I LEARN? / Czego się NAUCZYŁAM?
To oczywiście kluczowe pytanie. Z dwóch powodów. Po pierwsze – zmienia nasz sposób patrzenia na błędy i porażki. Przypomina, że każda z nich to źródło nowej wiedzy! Nadaje im pozytywnego wydźwięku, pokazuje tą dobrą stronę mocy. Bo jeśli popełnimy błąd – możemy albo w kółko się obwiniać, albo wskoczyć o piętro wyżej we własnym rozwoju, wyciągając wniosek i wychodząc z całej sytuacji mądrzejszym.
I to jest właśnie moim zdaniem ten drugi powód – pytanie “czego się nauczyłam?” pozwala faktycznie NAZWAĆ te wnioski. Bo dopóki tego nie zrobisz, możesz ich tak na prawdę nie wyciągnąć, nie korzystać z nich. Werbalizacja, ubranie przemyśleń w słowa wzmacnia doświadczenie i pomaga je zapamiętać.
D – what I will do DIFFERENTLY next time / Co zrobię INACZEJ następnym razem?
No i wreszcie ostatni krok, czyli nic innego jak… plan działania na bazie tych przemyśleń. Bo wiedzieć, a robić to nie to samo. Na tym etapie poszukujesz nowych rozwiązań dla wyzwań przed którymi stajesz. Jeśli wiesz, że A nie zadziałało, znasz też powód, to możesz skupić się na szukaniu alternatyw. I kolejnym razem kiedy znajdziesz się w podobnej sytuacji będziesz już o te 4 złote odpowiedzi mądrzejszy.
Uważam, że to piękne, że jeszcze tyle nie wiemy! Że przydarzają się wpadki, że nie wszystko jest różowe, cukierkowe i optymalne. Że czasem jest gorzko, żeby później mogło być słodko. Warto czasem spojrzeć na samego siebie z boku i zastanowić się, czy coś mogę robić lepiej, mądrzej, prościej, nauczyć się na własnym doświadczeniu. Poszukać tych obszarów, gdzie chcę próbować, upadać, podnosić się i próbować dalej. To znacznie ciekawsze niż tkwienie w miejscu. I warto wtedy przypominać sobie te 4 proste pytania GOLD, które pomogą nawigować i rosnąć. Szerokiej drogi!
Informacje o strukturze modelu GOLD zaczerpnęłam ze źródła: “Kiedy możliwa jest Zmiana? Od struktury sesji do energii zmiany w Coachingu” Lidia D. Czarkowska, Bożena Wujec, Coaching Review 1/2011 (3), str. 53-74.