Najwyższa pora na krótkie podsumowanie ubiegłego miesiąca i zaplanowanie lutego, w końcu jest już w połowie:). W 2017 postanowiłam nieco odświeżyć i zmienić formułę tego tradycyjnego już wpisu, nadać mu nowy kształt. I tak wymyśliłam, że będę wybierać 5 najmilszych migawek z minionego miesiąca – takich, które chciałabym zapamiętać. Jedna z nich zawsze (chyba – bo w sumie kto tam może to wiedzieć!) będzie o tematyce rozwojowej, czyli książki, kursy, konferencje i tym podobne. Pozostałe będą się zmieniać. W drugiej części z kolei będą plany na kolejny miesiąc, tu w sumie bez żadnych rewolucji. Postaram się jednak operować też w okolicy piątki, żebyście nie zasypiali mi tam przed komputerem. No to do roboty.
Migawki ze stycznia
#1 Wycieczka w góry. Styczeń rozpoczął się bajkowo! Przydarzył mi się krótki ale bardzo przyjemny wypad w polskie góry (Polanica, Czarna Góra). Powiedzieć, że pogoda dopisała to jakby nic nie powiedzieć – było bosko. Pełno śniegu, trzaskający mróz, piękne słońce, przyroda dokoła – nie mogłam się napatrzeć na te widoki. Narobiłam zdjęć, zasypałam Was nimi na Instagramie, powstał nawet specjalny zimowy post z tej okazji. No i obiecałam sobie, że każdego roku zaplanuje choć krótką zimową wycieczkę, bo w mieście nacieszyć się taką zimą w pełni nie sposób (ale kilka sposobów się znajdzie!). Oprócz spacerów po górach, kwaśnicy i grzanego wina była też okazja pograć w mafię – lubicie?
#2 Sklepy wnętrzarskie. Ich warszawską mapę mam już w małym palcu. Dla tych którzy jeszcze nie wiedzą – urządzam właśnie nowe lokum. Styczeń był wyjątkowo intensywny ale i owocny pod tym względem. Wybraliśmy kuchnię, kominek, zamówiliśmy wymarzoną kanapę, znaleźliśmy najwygodniejsze łóżko świata – kto nie słyszał o łóżkach kontynentalnych koniecznie musi przejść się do salonu meblowego i wypróbować. Nie będziecie chcieli z niego wstać! Już nie mogę się doczekać tej ulgi dla mojego kręgosłupa. Do tego przy okazji innych zakupów udało nam się znaleźć idealne lampy w rozsądnych cenach. Największe wyzwanie rzucili nam stolarze. Aż sama się zastanawiam, czy się nie przekwalifikować, bo ta specjalizacja jest rozchwytywana, co ma oczywiście wpływ na stawki i terminy realizacji. Ale i tu chyba udało nam się już dogadać. Uff.
# 3 Wolne wieczory. Tak, może Was to śmieszyć, ale to jest na prawdę jedno z najmilszych styczniowych wspomnień. Po grudniu, który był wypakowany po brzegi, styczniowe wolne wieczory bez pędu i ciśnienia były WSPANIAŁE. Zaliczyłam jakiś mocny spadek energii, konieczna była solidna regeneracja. Kanapa, film, dobra kolacja – czasem na prawdę nie potrzebuję więcej do szczęścia.
# 4 Mniej słodyczy. Sama nie wierzę, że mi się to udało, ale znacząco ograniczyłam ilość cukru. A jadłam go potwornie dużo – niestety uwielbiam słodycze. Skutki tego obżarstwa były już jednak na tyle dotkliwe (zarówno zdrowotnie, jak i wagowo), że postanowiłam wreszcie zrobić ze sobą porządek. Wiecie już, że jestem fanką metody małych kroków, więc zamiast zakładać, że przestanę jeść słodycze całkowicie – postanowiłam zacząć od ich mocnego ograniczenia. I to się na razie świetnie sprawdza. Jeśli macie ochotę spróbować, to podpowiadam, że cukrowy głód zabijają świetnie: wafel ryżowy z masłem orzechowym (bez cukru) albo koktajl z banana, chia, mleka kokosowego i kakao według przepisu Style Digger.
#5 Książka i szkolenie. W styczniu nie brakło też miejsca na poszerzanie horyzontów. Z rekomendacji sięgnęłam po “59 sekund. Pomyśl chwilę, zmień wiele” i bez wahania polecam dalej. Richard Wiseman zebrał w niej całą masę potwierdzonych naukowo porad psychologicznych – to taka jego odpowiedź na zalew rynku przez poradniki, które często nie bazują na żadnych badaniach naukowych. W książce znajdziesz rady na temat motywacji, szczęścia, związków, atrakcyjności i wiele innych. Wszystko opisane w przystępny i dowcipny sposób, przywołujący jednak konkretne dane i badania, które dowiodły skuteczności poszczególnych sposobów. Książka idealna do inspiracji ale też do poszerzenia wiedzy psychologicznej. Jeśli ciekawi Cię dlaczego wzywając pomocy najlepiej zwracać się do konkretnej osoby, albo jak dobrze wypaść na rozmowie kwalifikacyjnej – przeczytaj koniecznie.
W ubiegłym miesiącu dotarłam też na krótkie, ale bardzo treściwe szkolenie o dawaniu feedbacku (dla managerów zespołów). Zostały mi w pamięci 2 kluczowe kwestie: 1) jeśli nie dam feedbacku, nie mam prawa oczekiwać, że zachowanie drugiej osoby się zmieni. W końcu nie czyta w moich myślach. Niedzielenie się informacją zwrotną gdy coś nie działa jest… nieuczciwe. Druga osoba ma prawdo dowiedzieć się tego ode mnie, a nie na przykład podczas oceny rocznej, gdy nic już z tym nie może zrobić. Czasem wstrzymuję się z feedbackiem jeśli jest niepochlebny, bo nie chcę demotywować współpracownika. W dłuższej perspektywie oznacza to jednak, że odbieram mu/jej szansę na poprawę. 2) Feedback (zarówno pozytywny jak i konstruktywny) powinien być precyzyjny i oparty na konkretnych przykładach – muszę się przygotować, nazwać zachowania szczegółowo. Dopiero wtedy druga strona dostaje na prawdę wartościowe informacje. Proste jak konstrukcja parasola, tylko trzeba o tym pamiętać:).
Najciekawsze linki wyszperane w styczniu
- Natalia z Simplife o powodach, dla których warto robić notatki.
- Najlepsze aplikacje, które pomogą się zrelaksować według Pauliny z One Little Smile.
- Krótki i inspirujący film o tym, że nigdy nie wiesz, co tak na prawdę czeka za rogiem, a z kategoryczną oceną sytuacji warto uważać.
- Jak w 18 minut zaplanować dzień? Zobacz tutaj.
- Nie idzie Ci z realizacją celów? To koniecznie przeczytaj ten artykuł i dowiedz się, jak zareagować.
- Bardzo, bardzo prawdziwy tekst o realizowaniu zadań.
- I na deser 10 porannych rytuałów najskuteczniejszych liderów.
Plany na luty
#1 Inwentaryzacja garderoby. Naszło mnie ostatnio na gruntowne przejrzenie szafy, porządki i przygotowanie listy ubrań, które powinnam dokupić. Od pewnego czasu na zakupy chodzę bardzo rzadko i tylko z listą. W szafie zrobiło się znacznie luźniej, za to ubrania są bardziej klasyczne, lepszej jakości. Zostawiam tylko te, które lubię wkładać, bez litości pożegnałam się z tymi, które mimo, że jeszcze dobre to nie sprawiają mi przyjemności i zazwyczaj omijam je szerokim łukiem.
#2 Plan naprawczy kręgosłupa. Znowu wysiadł i to na całej linii. Bo prawda jest taka, że kompletnie go zaniedbałam. Siedzący tryb życia, niewiele ruchu, niewygodny materac, zero rozciągania to w moim przypadku zabójcza mieszanka. Ale na szczęście jest jedna rzecz, która zawsze pomaga – joga. Polecam szczególnie wszystkim, którzy w ciągu dnia dużo siedzą. Można się zrelaksować, rozciągnąć, wzmocnić mięśnie. A jeśli to mi nie pomoże, trzeba będzie znowu wybrać się na terapię manualną do fizjoterapeuty. Poprzednia pół roku temu zdziałała cuda – na długie miesiące zapomniałam o dyskomforcie. Z kręgosłupa będę korzystać do końca życia, więc warto o niego zadbać.
#3 Do przeczytania. W kolejce ciekają dwie intrygujące pozycje. Pierwszą jest “Myślenie pytaniami”, które podobno zmieni mój sposób myślenia i reagowania na codzienne wyzwania poprzez zadawanie właściwych pytań. Druga to z kolei “Docenić konflikt”, dzięki której zamierzam znacząco poszerzyć swoją perspektywę. Bo konfliktów nie lubię i unikam, co czasem bywa kulą u nogi. Jako, że luty zapowiada się bardzo pracowicie – większych planów rozwojowych nie robię, jeśli czas pozwoli – skupię się raczej na miłym spędzaniu czasu z albumem scrapbookingowym i ćwiczeniach medytacyjnych.
#4 Wielkie wyrzucanie. Za jakieś 3 miesiące (jak dobrze pójdzie) czeka nas przeprowadzka. Mam ambicję pozbyć się do tego czasu wszystkich niepotrzebnych przedmiotów, które tylko zalegają na półkach i szufladach nie przynosząc żadnej korzyści. Motywacja jest oczywista – będzie mniej noszenia:). Postanowiłam podejść do sprawy systematycznie i oczyszczać pokój po pokoju. Na szczęście nie nazbierało się tego aż tak dużo – podobną akcję robiłam półtora roku temu. Nie przestaje mnie jednak zadziwiać w jakim tempie znosimy do domu kolejne niepotrzebne przedmioty, mimo, że bardzo staram się tego nie robić. W lutym chciałabym rozprawić się z łazienką i sypialnią. W marcu przyjdzie czas na kuchnię, a na kwiecień zostawiam największe wyzwanie – pokój dzienny. Codziennie po szufladzie, kartonie lub półce, prosto do celu.
I na tym kończę lutowe plany. Jak już pisałam, najbliższe 30 dni to bardzo intensywny okres w mojej pracy, wieczory będę więc podobnie jak w styczniu spędzać głównie w domu, bez szaleństw. Chcę przede wszystkim zadbać o siebie, zdrowie, samopoczucie, odpoczynek i przyjemności. Nie brać na siebie zbyt wielu zobowiązań, a potem nie stresować się brakiem ich realizacji. Po prostu być dla siebie dobrą, uważną na własne potrzeby. I Wam życzę tego samego!