Minął już tydzień listopada, a wpisu z podsumowaniem poprzedniego miesiąca i planami na nadchodzący … jeszcze nie było:). Zatem z lekkim opóźnieniem, ale mam nadzieje z wyjątkową dawką inspiracji – oddaję go w Wasze ręce. Przy okazji jeszcze raz zachęcam do podobnych podsumowań i planów, odkąd zaczęłam je robić, mam wrażenie, że w moim życiu dzieje się dużo więcej ciekawych rzeczy (zwracam na nie większą uwagę, dbam o to, by miłe momenty znalazły się w planie na kolejny miesiąc), a przypominanie sobie o nich sprawia mi radość. A teraz do rzeczy!
Było w październiku
Październik był intensywny! Po wrześniu, w którym skupiłam się przede wszystkim na własnym zdrowiu, miałam wielką ochotę zająć się od dawna odkładanymi planami. No i tak … rozpoczęłam edukację na profesjonalnego coacha. Zanim się zdecydowałam, dobre kilka miesięcy rozważałam za i przeciw. Czy dam radę i czy chcę wziąć na siebie kolejne zobowiązanie, bardzo przyjemne, ale wymagające czasu i energii. Czy to mi w ogóle do czegoś potrzebne? Czy nie dopadł mnie słomiany zapał, który po miesiącu minie? Całe szczęście przestałam w kółko analizować, zapisałam się, zapłaciłam i… JESTEM ZACHWYCONA!
Znacie to uczucie, kiedy odkrywacie coś, co rozpala Waszą wyobraźnię, czujecie się w tym jak ryba w wodzie i najchętniej w kółko byście się tym zajmowali? Właśnie to odczuwam. Inspirujące treści, wspaniali ludzie, którzy myślą podobnie jak ja i wielka dawka pozytywnej energii – wszystko to dostałam w pakiecie. A piszę to wszystko dlatego, że być może i Wy macie jakieś dawno skrywane marzenia, na które brakuje Wam czasu, motywacji i śmiałości.Przestańcie się wreszcie zastanawiać, odkładać i zróbcie to! Kto wie, może to będzie przełom?
Swoją drogą, na blogu wkrótce pojawi się więcej na temat coachingu. Bardzo mnie ciekawi, czy korzystaliście kiedyś z tej formy wsparcia rozwoju? Jakie macie doświadczenia? Wiecie o co w tym wszystkim chodzi? Sama do niedawna miałam o nim trochę inne wyobrażenie, niż jest to w rzeczywistości. Założeniem tego procesu jest, że to klient jest ekspertem od swojego życia, posiada wszelkie zasoby, by znaleźć i wdrożyć najlepsze dla siebie rozwiązania. Coach nie doradza, nie kieruje, nie sugeruje. Poprzez rozmowę i właściwe pytania, wspiera jedynie klienta w odkrywaniu tego, co dla niego ważne. Nie mogę się doczekać, kiedy będę mogła Wam zaproponować małą praktyczną próbkę.
Oprócz początku edukacji coachingowej w październiku miałam też okazję wziąć udział w bardzo ciekawym szkoleniu Rethinking data. Uczyłam się o tym jak lepiej i bardziej efektywnie wykorzystywać i przedstawiać dane, nie zalewając odbiorców milionem cyfr, słupków, słów i kolorów. Również w tym wypadku mniej znaczy więcej. Wyniosłam dwa ważne wnioski. Po pierwsze, zawsze będę skupiać się na wnioskach i wynikających z nich rekomendacjach, zamiast podsumowywać fakty. To jest moja wartość dodana. Po drugie – muszę bardziej uważać na swoją stronniczość w doborze danych. Często wyszukuję tylko te, które potwierdzają moją teorię, zamiast spojrzeć na te, które jej przeczą. Może mi umknąć coś ważnego. Jeśli pracujecie z danymi, na pewno zainteresuje Was skondensowany poradnik autorów szkolenia Ten rules of rethinking data.
Kolejnym październikowym planem było… zaczęcie bullet journala. Zabierałam się do tego zdecydowanie powoli, ale nauczyłam się jednej rzeczy, z której jestem piekielnie dumna. Z pomocą filmiku Kasi postawiłam pierwsze kroki w kaligrafowaniu napisów i kompletnie przepadłam na tym punkcie. Gwarantuję Wam, że to sto razy łatwiejsze, niż Wam się wydaje, a metoda zaproponowana przez Kasię nie wymaga nawet specjalnych zdolności plastycznych (jestem najlepszym przykładem). Przy okazji odkryłam, że bardzo mnie to relaksuje – skupiam się, żeby wyszło ładnie i nie myślę o niczym innym. Kto wie, może odkryłam nowe hobby?
Ostatnio hand lettering (czyli trochę bardziej zaawansowana wersja kaligrafowania – chyba nie ma to polskiego odpowiednika…) stał się niezwykle popularny. Jeśli taka forma kreatywności Was zainteresowała, zajrzyjcie koniecznie do wpisu Aliny, a na tym blogu znajdziecie całe morze inspiracji i darmowych materiałów do ćwiczeń.
Październik to też… mój pierwszy w życiu występ w formule a la TED. 10 minut na scenie, praktycznie bez żadnej prezentacji, reflektory, sala pełna ludzi i ja, zachęcająca do praktykowania uważności. Niezwykłe doświadczenie, spodobało mi się! Dawno się tyle nie nauczyłam i nie dowiedziałam o sobie, co przy okazji tego zadania. Praktycznymi wnioskami po wystąpieniu podzieliłam się już w poście Pierwszy występ przed publicznością: 6 podpowiedzi, a do listy książek do przeczytania dołączyły “TED. Jak wygłosić mowę życia” i “Mów jak TED” – może ktoś zna i podpowie która lepsza?
A propos książek to… w ostatnim miesiącu była posucha. Jeśli dobrze sięgam pamięcią, przeczytałam tylko “Outstanding! 47 ways to make your organization exceptional” Johna Millera, który wcześniej zachwycił mnie lekturą o odpowiedzialności “The Question behind the question”. “Outstanding!” już tak bardzo mnie nie porwało, ale to solidna pozycja, która w przystępny i katalogowy sposób podpowiada, jak budować dobrą firmę/organizację (skupiając się raczej na jej kulturze, nie na aspektach formalnych). Plany czytelnicze na listopad są zdecydowanie bardziej śmiałe, spodziewajcie się więc wkrótce książkowych polecajek.
W październiku nie brakło też czasu na przyjemności – przede wszystkim krótki ale bardzo udany wyjazd do Krakowa. Jesienne spacery, piękne kolory, gorąca czekolada i cappuccino z cynamonem – mnie do szczęścia i odpoczynku więcej nie potrzeba. Ponieważ zwracam dużą uwagę na detale, które dodają kolorytu codzienności, zamarzyła mi się też nowa oprawa dla jesiennych herbat i kaw. Po długich poszukiwaniach stałam się dumną posiadaczką pięknego porcelanowego kubka i misternie zdobionej filiżanki.
Przy okazji rozeznałam się trochę w akcesoriach domowych, które wkrótce będę uzupełniać pod kątem nowego mieszkania. Znacie sklep internetowy Koziol? Mogłabym wykupić połowę asortymentu! Wykańczanie nowego gniazdka nabrało tempa, a ja już prawie osiwiałam od miliona decyzji, które trzeba podjąć. Połowę października spędziłam w marketach budowlanych, sklepach meblowych, u dostawców kafelków, podłóg, drzwi, armatury. To prawie jak drugi etat, mimo, że korzystam z pomocy architekta! Z każdym dniem coraz bardziej czekam, kiedy to wszystko złoży się w jedną piękną, wymarzoną całość.
Na koniec nie może zabraknąć tradycyjnej porcji ulubionych październikowych linków:
- Październikowe szarugi umilało mi kreatywne wyzwanie na One Little Smile. Świetna zabawa! Moje ulubione zadania to 1, 2, 5, 11 i 13. Paulinie gratuluję fantastycznego pomysłu.
- Nie może też zabraknąć… jesiennego fotowyzwania Jest Rudo. Nie wykonałam wprawdzie wszystkich 15 zadań, ale zabawa zainspirowała mnie do rozwijania zdjęciowej kreatywności. Jeśli macie ochotę wziąć udział – podsumowania można nadsyłać aż do 17.11.
- Jeszcze raz przypomnę o świetnym filmie instruktażowym Kasi “Jak ładnie pisać w bullet journal”. Dzięki niemu niemożliwe stało się możliwe:).
- U Aliny wypatrzyłam kolejną edycję planera, tym razem mój ulubiony tygodniowy format z listą zadań, zakupów, miejscem na notatki i motywację. Do pobrania za darmo.
- Pod sam koniec października poszukując inspiracji do projektu w pracy trafiłam na 2 artykuły, które wywołały wielki uśmiech na mojej twarzy: 50 sposobów na okazanie wdzięczności i 40 małych rzeczy, które robią różnicę.
- Bardzo spodobał mi się również artykuł Michała o 5 wyborach, których będziemy żałować w przyszłości.
- I na koniec jeszcze dwa linki pomocne w pracy: jak poprawić e-mail, by ludzie go przeczytali oraz przestań wykonywać zadania o wątpliwej wartości.
Będzie w listopadzie
Pierwszy z moich listopadowych planów został już zrealizowany! Założyłam sobie, że regularnie będę przygotowywać autorskie materiały dla czytelników bloga. I tym tropem kilka dni temu w Wasze ręce trafił Test strategii pomagających osiągnąć sukces. Jestem bardzo ciekawa Waszych przemyśleń na jego temat. Może podpowiecie, jakie materiały byłyby dla Was interesujące i pomocne na przyszłość?
W listopadzie szykuje się też krótki urlop, podczas którego zamierzam… nic nie robić! No może poza czytaniem książek, bo zebrało się kilka tytułów na które ostrzę sobie pazurki. Jakiś czas temu chciałam wziąć udział w prelekcji Richarda Bolstada na temat komunikacji, ale niestety wszechświat miał dla mnie inne plany na ten moment. Dlatego zakupiłam książkę “Komunikacja transformująca” tego autora i będę zgłębiać tajniki porozumiewania się samodzielnie. Jeśli wierzyć rekomendacjom – to pozycja, którą zapamiętam na długo i będę do niej wracać. Na pewno dowiecie się pierwsi!
Zamierzam też przeczytać w końcu “Z wielką odwagą” Brené Brown, za którą zabieram się już dobre kilka miesięcy i ciągle coś staje mi na drodze i przynajmniej zacząć “Insight” Michała Pasterskiego, który dopiero co trafił na księgarniane półki. Ostatnio gdzie się nie obejrzę, tam ciekawa książka, a doba ma tylko 24 godziny:).
Pamiętacie jak pisałam Wam o serii Jednominutowego Managera? To pozycje obowiązkowe, dla każdego, kto zostaje szefem, obejmuje w dowodzenie zespół, albo po prostu chce się rozwijać pod tym kątem. Wszystkie pozycje z tej serii mam już za sobą (i chętnie do nich wracam, bo są na prawdę świetne!), a na początku listopada trafiła mi się nie lada gratka – uczestnictwo w szkoleniu Situational Leadership II, prowadzone przez przedstawiciela firmy założonej przez Kena Blancharda, pomysłodawcę i współautora serii Jednominutowego Managera.
Istotą przywództwa sytuacyjnego (czyli Situational Leadership) jest to, że każdy pracownik potrzebuje od swojego szefa innego poziomu wsparcia, w zależności od swojego doświadczenia/kompetencji w danej dziedzinie i poziomu motywacji. Sztuką jest prawidłowo rozpoznać sytuację pracownika i dostarczyć mu odpowiedniej pomocy. Zainteresowanych odsyłam do książki “Jednominutowy manager i przywództwo”.
W listopadzie mam też wielką ochotę na ulubioną formę rozrywki – lubicie escape roomy? Uwielbiam! Zwłaszcza w taką jesienno-deszczowo-szarą porę to idealny sposób na ciekawe popołudnie. Dla tych, którzy słyszą tą nazwę po raz pierwszy – zabawa polega na dobrowolnym zamknięciu grupy osób w pokoju zaaranżowanym zgodnie z określoną tematyką. Waszym zadaniem jest rozwiązywać kolejne zagadki, łamać szyfry, znajdować klucze i wskazówki, które na koniec doprowadzą Was do ostatecznego rozwiązania i uwolnią z pokoju. Całość trwa 60 – 90 minut a zabawa jest świetna! Jeśli mieszkacie w Warszawie z czystym sumieniem mogę polecić Room Escape, Escape plan (pokój Szpital to chyba najlepszy w jakim byłam), Uwięzieni.
Poza escape roomami, planuję jeszcze więcej spacerować i jeszcze częściej praktykować uważność. Dostrzeganie tych wszystkich jesiennych niuansów, piękne kolory, chłodny wiatr – to wszystko ma swój niepowtarzalny urok. Można na to narzekać i modlić się o szybkie nadejście wiosny (= jakieś 5 miesięcy focha), a można się tym cieszyć i ja wybieram tą drugą opcję. Jeśli dopadła Was jesienna chandra i uważacie, że opowiadam farmazony, bo w jesieni nie ma nic przyjemnego – koniecznie zajrzyjcie do tego wpisu.
Po przerwie z uwagi na kłopoty zdrowotne, czas też na kolejną mobilizację sportową. Stęskniłam się już za moją jogą, rozglądam się też za innymi zajęciami idealnymi na sezon jesienno-zimowy. Może taniec, albo popularny ostatnio aerobik z elementami sztuk walki? Podpowiecie jakieś ciekawe opcje?
Z zajęć bardziej kanapowych – polecono mi ostatnio jeden świetny serial, który zamierzam oglądać w listopadzie. Jego tytuł to Magia Kłamstwa (ang Lie to me) – polecam i Wam! Bohaterami serialu jest grupa naukowców, którzy specjalizują się w wykrywaniu kłamstw wokół zagadek kryminalnych na podstawie mikromimiki twarzy. Podobno serial powstał, by edukować społeczeństwo na temat mowy ciała. Nie tylko jest bardzo wciągający i trzyma w napięciu, ale faktycznie można się z niego sporo dowiedzieć. Idealny na chłodne wieczory pod kocem!
W drugiej połowie listopada na tapetę wjadą już też przygotowania świąteczne, a to dlatego, że co roku własnoręcznie przygotowuję kartki z życzeniami dla rodziny i przyjaciół, co trwa dobry miesiąc. Pierwsze zakupy materiałów kreatywnych mam już za sobą, pewnie jeszcze wybiorę się na łowy po jakieś ładne papiery i ozdoby, a potem otworzę moją małą manufakturę. Tak sobie myślę, że to temat na osobny post, który na pewno zawita na blogu z końcem listopada. Tymczasem namawiam Was do takiej kreatywnej aktywności, nie tylko można się wyżyć artystycznie, ale i sprawić komuś dużo radości. Obdarowani czasem cieszą się bardziej z własnoręcznie wykonanych kartek, niż samych prezentów.
Idąc dalej tropem świątecznym – w końcówce listopada jak co roku wybierzemy Rodzinę, by wziąć udział w Szlachetnej Paczce. Potem przez magiczne 3 tygodnie wraz ze stale powiększającą się ekipą przyjaciół, rodziny i znajomych (rok temu było prawie 60 osób!) będziemy kompletować Paczkę, która spełni potrzeby tej Rodziny. Nasz dom zmieni się w magazyn, a ja w małego logityko-fundraisera, który z dziką przyjemnością dba, by żaden punkt z listy potrzeb nie został pominięty. To dla mnie zawsze magiczny okres, na który czekam cały rok. Baza rodzin rusza za 11 dni, może Wy też dołączycie? Nie tylko można sprawić radość innym, ale także dostać pozytywnego kopa dobrej energii dla siebie!
No i na koniec jeszcze jeden plan pod kątem świątecznym. Kasia z bloga Worqshop jak zwykle inspiruje do kreatywnego działania i dbania o piękne chwile. Przygotowała kurs tworzenia Grudniownika, czyli małego albumu do dokumentowania wyjątkowych i tych całkiem zwyczajnych momentów w tym miesiącu. Przedświąteczne przygotowania, pierwszy śnieg (oby!), spotkania z przyjaciółmi, wypady na łyżwy, kupowanie choinki, Święta. Chyba się skuszę w ramach moich małych przyjemności. Materiały od Kasi są tak inspirujące i przyjemne, że ciężko sobie odmówić. Zainteresowani?