Stoję z lornetką w ręku i rozglądam się dokoła. Jak okiem sięgnąć – rozciąga się żółta, wysuszona trawa, na horyzoncie kontrastuje z niebieskim, bezchmurnym niebem. Odgłosy świerszczy przeszywają ciszę. Jest ciepło, ale nie gorąco, wieje delikatny wiaterek. Nagle kierowca, a zarazem nasz przewodnik po safari w parku Massai Mara wskazuje palcem na jakiś punkt w oddali. Podnoszę lornetkę i widzę… zmierzającego w naszą stronę geparda. Minutę później kładzie się tuż koło naszego auta i zaczyna wypatrywać gazeli. Z zachwytem spoglądam na jego dostojną sylwetkę, błyszczącą sierść w kruczoczarne cętki i skupione oblicze. W tej chwili jestem na prawdę szczęśliwa, doświadczam czegoś pięknego, podziwiam.
Przewracam kartkę albumu.
Teraz przechadzam się po delikatnym białym piasku, momentami aż parzy w stopy. Wsłuchuję się w szum morza. Wiatr rozwiewa mi włosy, i przynosi zapach pieczonej ryby – to jeden z mieszkańców domku przy plaży przygotowuje właśnie kolację. Nagle zauważam sunącego obok mnie malutkiego kraba, który sekundę później zakopuje się w piasku tuż przy perłowo-białej muszli. Obserwuję zacumowane przy brzegu łodzie kołysane falami i ogarnia mnie niesamowity spokój. Wszystko jest na swoim miejscu, czas płynie wolno, a ja po prostu spaceruję.
Zamykam album. Nie pamiętam już, że pół godziny wcześniej weszłam do domu wściekła. Fatalny dzień w pracy – wszystkie pomysły, nad którymi cały zespół pracował przez kilka tygodni zostały odrzucone. Do tego wracając do domu zagapiłam się i porysowałam auto. Wchodząc do mieszkania tak bardzo chciałam wyrzucić z siebie złość, że zaczęłam warczeć na mojego partnera, bo nie przeczytał w moich myślach, że miałam nadzieję, że zrobi zakupy. No cóż, miał pecha. Ale tych emocji już nie ma. Frustrację, gniew i rezygnację zastąpiła radość, uśmiech na twarzy i dobra energia. Czy to jakaś magia? Tak – magia wspomnień!
Wspomnienia mają niesamowitą moc przywoływania dobrych emocji. Czemu tak rzadko z tego korzystamy? Dzisiaj chciałam Was właśnie do tego zachęcić: kolekcjonujcie wspomnienia (na ten temat szerzej pisałam w tekstach o przeżyciach i o marzenia), dokumentujcie je i wracajcie do nich często (o tym dzisiaj)!
Dawniej wszystkie zdjęcia trzymałam wyłącznie na komputerze. Z każdych wakacji po kilka tysięcy fotek – a co tam, są w końcu cyfrówki, więc nie trzeba się więcej ograniczać do 36 klatek na kliszy! Praktycznie nigdy do nich nie zaglądałam, chyba że z jakiegoś powodu potrzebowałam któreś z nich odgrzebać. Wtedy zazwyczaj przepadałam na dobrą godzinę, bo przypominałam sobie, jak miło jest te zdjęcia oglądać. W końcu postanowiłam, że o wspomnienia trzeba zadbać i zaczęłam swoją przygodę ze scrapbookingiem – wywołałam wybrane zdjęcia i stworzyłam z nich ręcznie ozdabiany album. Bardzo mi się to spodobało, więc niedługo powstały kolejne.
Z czasem zauważyłam, że piękne momenty nie zdarzają się tylko dwa razy do roku na wakacjach, ale jest ich pełno w codziennym życiu. Zaprzyjaźniłam się zatem z aparatem w telefonie i zaczęłam te codzienne momenty również utrwalać. Ostatnio stwierdziłam, że ulegnę nowej modzie, niezwykle bliskiej mojemu sercu, i rozpoczęłam przygodę z Project Life (to odmiana scrapbookingu, w którym zdjęcia i dodatki magazynujesz w albumie w specjalnych koszulkach – tym, którzy nie znają polecam bloga Kasi). Uwielbiam przeglądać te albumy! Za każdym razem przeżywam zgromadzone w nich momenty na nowo i za każdym razem odczuwam emocje, które mi wówczas towarzyszyły.
Ale przecież nie każdy lubi dłubać w papierze i mieć ręce posklejane klejem. Scrapbooking/Project Life to świetny sposób dokumentowania wspomnień, ale nie jedyny. Poniżej znajdziecie inne propozycje:
Fotoksiążka. Propozycja dla każdego – nie wymaga zdolności manualnych. Pomyślcie – taki piękny album z Waszymi własnymi zdjęciami, wydany na błyszczącym, śliskim papierze, który możecie przeglądać codziennie. Czy to nie brzmi wspaniale?
Fotokalendarz. Osobiście nigdy nie robiłam, ale widziałam u koleżanki i uważam to za fantastyczne rozwiązanie. Na kalendarz patrzymy często, jeśli przy okazji nasze oko cieszyć będzie zdjęcie z urodzin przyjaciół albo ostatnich wakacji – przy każdym spojrzeniu dostaniemy dawkę dobrych emocji. To także świetny pomysł na prezent, na przykład dla rodziców lub dziadków.
Fotogadżet. Kubki, koszulki, etui na telefon, puzzle z naszym zdjęciem – wybór jest bardzo duży. Łączymy funkcjonalność z przyjemnością regularnego patrzenia na piękne wspomnienia.
Fotoobrazy/Fotoplakaty. To rozwiązanie, które na pewno znajdzie się wkrótce u mnie w domu. Drukowane na płótnie zdjęcia wyglądają niezwykle estetycznie, a wiszące na ścianie zdjęcie całej rodziny lub pięknego miejsca, które wspólnie odwiedziliście jest znacznie ciekawsze, niż najładniejszy plakat z sieciówki.
Fototapeta. Jeśli posiadacie zdjęcie naprawdę dobrej jakości – może chcielibyście oglądać je codziennie na ścianie lub drzwiach szafy?
Ramki ze zdjęciami. Możecie wybierać – tradycyjne bądź cyfrowe. Osobiście preferuję tradycyjne i korzystam z nich. Ładna ramka to piękny element dekoracyjny (właściwie jeden z niewielu, który mój minimalistyczny gust toleruje:)).
Albumy. Mogą być te ręcznie robione, ale mogą też być tradycyjne – wystarczy wywołać zdjęcia, włożyć je do kieszonek i regularnie do nich zaglądać.
Tapeta na komputerze/telefonie. Jeśli jednak wywoływanie zdjęć przyprawia Was o gęsią skórkę, to zawsze możecie wykorzystać zdjęcia w formie elektronicznej.
Instagram. Daje możliwość nie tylko magazynować najładniejsze zdjęcia, ale także dzielić się nimi z innymi. Prywatnie – to chyba moje ulubione medium społecznościowe. W kontekście bloga Facebook sprawdza się lepiej, bo pozwala przekazywać więcej treści, ale po godzinach najbardziej lubię buszować po Instagramie.
Dzisiaj pogoda raczej nie dopisuje, więc może to idealny moment, żeby zasiąść do komputera, dokonać selekcji zdjęć i wysłać wybrane do wywołania? Nie trzeba w tym celu ruszać się z domu! Jestem pewna, że będziecie mieli przy tej “pracy” dużo przyjemności!
Ale, ale! Przecież wspomnienia to nie tylko zdjęcia! Wszelkie miejsca turystyczne są wręcz zalane różnego rodzaju gadżetami – koszulki, talerzyki, zakładki do książek. Większość z nich jest jednak kiczowata i …brzydka. Poniżej moje pomysły na fajne pamiątki:
Magnesy na lodówkę. To już nasza tradycja – gdziekolwiek jedziemy, przywozimy magnes. Mamy pokaźną kolekcję na lodówce i zerkamy na nią z wielką przyjemnością każdego ranka i wieczora.
Biżuteria. Swojego czasu kolekcjonowałam kolczyki i lubiłam z podróży przywozić okazy charakterystyczne dla miejsca w którym byłam. Nie leżały potem bezczynnie w szufladach, tylko nosiłam je regularnie.
Ciuchy. Zdarzyło mi się przywieźć z Paryża piękną bluzkę, zamiast figurki wieży Eiffla i jestem z tego wyboru bardzo zadowolona. Za każdym razem, kiedy ją wkładam przypominam sobie, jak ją kupowałam, jak spacerowałam po paryskich zakamarkach i pałaszowałam pyszne croissanty. Oczywiście nie z każdej podróży przywożę ubrania, staram się teraz bardzo uważnie kompletować szafę, czasem jednak, jeśli znajdę coś, co mi odpowiada – decyduję się na taką pamiątkę.
Przedmioty użytkowe. Nie zawsze muszą być brzydkie i kiczowate – wystarczy zamiast sklepu z pamiątkami odwiedzić normalny sklep papierniczy, z porcelaną, sportowy, meblowy, galerię lub jakikolwiek inny. Przedmiot może mieć jakiś akcent lokalny, albo po prostu będzie nam się kojarzył z miejscem, w którym go kupiliśmy.
Piosenka. Niektóre wyjazdy po prostu mają swój kawałek – taki, który akurat był na topie, który leciał w kółko przy hotelowym basenie, który Wam się z tą wycieczką zawsze będzie kojarzył. Ściągamy na telefon i słuchamy w razie złego humoru, nawet jeśli jest ultraobciachowy – w końcu nikt nie musi o tym wiedzieć. Z wyjazdu na Cypr na przykład do końca życia zapamiętam Chocolate i nieustannie wywołuje uśmiech na mojej twarzy.
Artykuły spożywcze. Od pewnego czasu zawsze przywożę je z podróży. Nie są to klasyczne pamiątki, bo prędzej czy później je skonsumujemy, ale pozwolą nam raz lub kilka razy ponownie przeżyć nasze wakacyjne chwile. Wino lub makaron z Włoch, oliwa z Grecji, foie gras z Francji, oliwki i suszone pomidory z Hiszpanii, przyprawy z Zanzibaru, kawa z Indonezji – zawsze coś jedzie z nami do Polski.
Mapa odwiedzonych miejsc. W naszej sypialni wisi polityczna mapa świata, na której zaznaczamy pinezkami miejsca które odwiedziliśmy, a mamy plan zaznaczać też w inny sposób te, do których chcielibyśmy wkrótce pojechać. Lubię patrzeć jak różnorodne są te miejsca, jak daleko zdarzyło nam się zawędrować i jak wiele zobaczyć.
Filmy. Kiedy byłam mała, kamera na wyjeździe była największym szałem! Nagrywaliśmy kilkugodzinne filmy ze zwiedzania Akropolu minuta po minucie – oczywiście nigdy ich potem nie oglądaliśmy, bo były nudne jak flaki z olejem. Ale gdyby tak nagrywać krótkie filmiki z różnych miejsc i potem zmontować je w jedną większą całość? Muszę tego spróbować!
Pudełko z pamiątkami. Nie lubię magazynować przedmiotów, ale czasem po prostu nie mogę się powstrzymać, żeby przywieźć ze sobą jakąś “pierdółkę” związaną z miejscem w którym jestem. Wcześniej trzymałam je na półkach, ale nie lubiłam tego rozgardiaszu, poza tym zbierały kurz. Dlatego założyłam moje pudełko z pamiątkami, do którego wkładam takie małe przedmioty i potem regularnie do nich wracam. Taka skrzynia skarbów.
Wieczór wspomnień. Kolejna rzecz, którą zamierzam zorganizować. Pokaz slajdów, włoska muzyka, spaghetti i wino, które przywieźliśmy z Sardynii. Pogadamy o tym, co tam robiliśmy, co sprawiło nam radość, co udało nam się zobaczyć. Nie mogę się doczekać:)
Macie inne pomysły? Co lubicie przywozić z podróży i czy wracacie do swoich zdjęć i pamiątek? Korzystajcie z mocy pięknych wspomnień! Oglądajcie zdjęcia, używajcie przedmiotów, cieszcie się pięknymi chwilami znowu i znowu. Przegonicie w ten sposób każdą chandrę i złość. A jeszcze przyjemniej dzielić te wspomnienia z innymi.
Artykuł Ci się spodobał? Bardzo mi miło! Zostaw koniecznie komentarz i podaj dalej!