To co zaraz napiszę jest z jednej strony oczywiste, a z drugiej strony – bez przerwy o tym zapominamy. Świat nie jest dokładnie taki, jakim go widzisz. Na wszystkie osoby, wydarzenia, sytuacje, które napotykasz, patrzysz ze swojej wyjątkowej perspektywy. Interpretujesz je dokładnie tak samo, jak wiersze, czy obrazy. Z tych zróżnicowanych interpretacji wynika wiele konfliktów i niepotrzebnego stresu. Aby nad nimi pracować warto lepiej zrozumieć, gdzie kończą się fakty, a zaczynają historie, które dopisujesz w głowie.
Szef zachowuje się niesprawiedliwie. Partner za mało się stara i nie docenia Twojego wysiłku. Przyjaciółka skupia się tylko na sobie. Sąsiad jest mało towarzyski i gburowaty. A kolega z biurka obok na pewno chciał zrobić Ci na złość, oddając swój projekt 3 dni przed terminem.
Podobne myśli bez przerwy przelatują przez głowę każdego z nas. Dziwisz się, że tylko Ty to wszystko zauważasz! Zdziwienie i frustracja potęgują się, gdy próbujesz mówić innym o swoich obserwacjach i… napotykasz na całkowity brak zrozumienia. Jak on może nie dostrzegać, że w ogóle nie poświęca Ci czasu? Jak ona może nie widzieć, że bez przerwy się czepia? Może, bo prawdopodobnie interpretuje daną sytuację w kompletnie inny sposób niż Ty. Dopisuje inną historię.
Pamiętaj, że
– coś takiego jak obiektywna rzeczywistość nie istnieje. Każdy z nas interpretuje wydarzenia, zachowania, otoczenie w inny, właściwy dla siebie sposób. Na Twoją interpretację kluczowy wpływ mają Twoje unikalne “filtry”, które powstały w wyniku przeszłych doświadczeń lub prawd zasłyszanych od ważnych osób. Filtry kształtuje również Twoje usposobienie, wartości, które wyznajesz, aktualny stan psychofizyczny. Tą samą sytuację jednego dnia zinterpretujesz jako kompletnie nieszkodliwą, a kiedy indziej nie przejdziesz koło niej obojętnie.
– to, co bierzesz za FAKT, bardzo często jest już Twoim OSĄDEM. Zamiast mówić o obiektywnych zdarzeniach (w tym tygodniu raz rozmawialiśmy przez telefon), przyklejasz łatkę “dobre” lub “złe” i na podstawie takiej oceny formułujesz pochwałę lub krytykę (nie masz dla mnie czasu). Wydaje Ci się, że w swoich wypowiedziach opierasz się wyłącznie na faktach, podczas, gdy składają się one głównie z osądów.
– każdy ma prawo do swoich własnych osądów i… nie masz kontroli nad tym, jak widzą daną sytuację inni. Twoja racja nie jest bardziej słuszna, bo jest Twoja. To, że rozwiązanie danej sytuacji wydaje Ci się oczywiste, nie znaczy, że będzie takie również dla innych. Możesz tłumaczyć, przedstawiać swoje zdanie, ale na koniec każdy sam wybiera historię, w którą wierzy.
Brené Brown w swojej książce “Odwaga w przywództwie” pisze, że w sytuacjach, gdy zaczynają porywać ją osądy zadaje sobie trzy pytania:
Jaką historię sobie teraz opowiadam?
Co sobie wmawiam?
Co zmyślam?
Stosując tą technikę zdobywasz się na chwilę otrzeźwienia i szczerości wobec samego siebie. Masz szansę odróżnić interpretację od faktów. Pojawia się cenny moment refleksji, który pozwala wytyczyć granice pomiędzy tym, co rzeczywiste, a tym, co dopowiedziane.
Podczas takiej refleksji warto również zdawać sobie sprawę, że naszym osądom i interpretacjom często towarzyszą powszechne błędy myślowe*:
- wyolbrzymianie negatywów i umniejszanie pozytywów lub wręcz skupianie się wyłącznie na negatywach, czyli tak zwany efekt lornetki (w pracy słabo mi płacą, nie doceniają mnie, a koleżanki są dla mnie złośliwe)
- katastrofizacja i przepowiadanie negatywnej przyszłości (na pewno zachoruję)
- przekonanie, że wiemy, co myślą inni (on robi mi na złość, bo chce upokorzyć mnie przed szefem)
- myślenie czarno-białe, wszystko albo nic (jeśli nie zmieni swojego zachowania, to znaczy że mnie nie kocha)
- pochopne wyciąganie wniosków (znowu opuściłem trening, nie nadaję się do tego, nigdy nie zrealizuję swojego marzenia i nie przebiegnę maratonu)
- przekonanie, że jest się powodem negatywnych zachowań innych (od czasu mojej porannej prezentacji szefowa jest wściekła, zawiodłem jej oczekiwania)
- nadużywanie “muszę” i “powinienem” (muszę schudnąć, powinienem się lepiej ubierać)
Powyższe błędy sprawiają, że czasem do błahej sytuacji dopisujesz bardzo dramatyczną i chybioną interpretację. Popychają Cię do niewłaściwych wniosków i w konsekwencji nieadekwatnych zachowań.
Aby uniknąć tej pułapki, zawsze pytaj siebie: Jakie może być inne wyjaśnienie tej sytuacji? Jaka może być inna przyczyna? Jak inaczej mogę zinterpretować to, czego doświadczam? Nawet jeśli te alternatywne scenariusze wydadzą Ci się całkiem nieprawdopodobne – w ten sposób poszerzasz swoją perspektywę.
Szafowa może być zła, bo się nie wyspała. Prezentacja poszła Ci świetnie.
To że opuszczasz jeden lub dwa treningi, nie zamyka Ci drogi do realizacji marzeń.
Kolega wcale nie robi Ci na złość i nie chce Cię upokorzyć, ale zależy mu na sukcesie wspólnego projektu. Podpowiada, co można zrobić lepiej.
W takim treningu poszerzania perspektywy możesz pójść o krok dalej i zastosować technikę dysocjacji. Na kartce papieru narysuj trzy kropki, które stworzą czubki trójkąta. Przy pierwszej kropce, zapisz Twoją ocenę danej sytuacji. Następnie postaraj się wyjść ze swoich butów i przy drugiej kropce opisz ją oczami drugiej osoby. Następnie powtórz to samo wcielając się w niezależnego obserwatora. Zapisz jego możliwy osąd przy trzeciej kropce.
Idąc jeszcze o krok dalej – sposób w jaki interpretujesz rzeczywistość i jakie dopisujesz do niej historie wpływa oczywiście również na to, jak komunikujesz się z innymi. Dotyczy to zarówno komunikatów, które nadajesz, ale też tego, jak odczytujesz komunikaty innych. Aby robić to bardziej świadomie, koniecznie zapoznaj się z modelem czterech poziomów komunikacji profesora Friedmana Schulza von Thuna. Według niego, każdy przekaz niesie ze sobą informacje na czterech różnych płaszczyznach:
– rzeczowej, czyli treść wypowiedzi,
– apelacyjnej, czyli efekty, jakich spodziewa się nadawca, jego oczekiwania i potrzeby,
– relacyjnej, czyli informacja o tym, jaką nadawca ma postawę wobec odbiorcy, jak go traktuje,
– ujawniania siebie, czyli świadome lub nieświadome przekazywanie informacji o nadawcy, na przykład jego motywy, wartości, emocje.
Bardzo często komunikat zostaje odebrany na innej płaszczyźnie, niż było to intencją nadawcy. Po stronie odbiorcy pojawia się interpretacja, zaczyna tworzyć się historia. Ostatnio miałam okazję przećwiczyć to na własnej skórze…
Ekipa fachowców zamontowała nam w ogrodzie markizę. Po zakończeniu prac mój mąż podszedł do mnie i powiedział “Jest krzywo!”. Chciał przekazać informację na płaszczyźnie rzeczowej, ale pech chciał, że byłam w kiepskim humorze. To był dzień, w którym wiele osób oczekiwało ode mnie natychmiastowych rozwiązań problemów i nie kryło niezadowolenia, gdy nie byłam w stanie spełnić ich oczekiwań. Komunikat na temat markizy BŁĘDNIE zinterpretowałam więc na płaszczyźnie apelacyjnej (zrób coś z tym natychmiast!), relacyjnej (jesteś do niczego, bo tego nie dopilnowałaś) i ujawniania siebie (mój mąż jest rozczarowany).
Na skutek całkiem nieszkodliwego komunikatu stwierdzającego fakt, opowiedziałam sobie w głowie szeroko zakrojoną i NIEPRAWDZIWĄ historię. Jak możesz sobie wyobrazić, efekt był taki, że wybuchłam i napędziłam niepotrzebny konflikt. Udało nam się go jednak w miarę szybko opanować, bo przypomniałam sobie o czterech płaszczyznach komunikacji. Zaczęłam tłumaczyć, jak zinterpretowałam przekaz, a mój mąż zachował spokój i przekonał mnie, że jego komunikat nadany był na płaszczyźnie rzeczowej i tam miał pozostać.
Założę się, że też możesz przytoczyć niejedną sytuację, w której Twoja interpretacja poszybowała daleko od rzeczywistości i doprowadziła zupełnie niepotrzebnie do opłakanych skutków. Na wypadek takich sytuacji wynotowałam sobie cztery stwierdzenia, o których staram się pamiętać:
Mój odbiór to interpretacja, osąd, a nie obiektywna rzeczywistość. Uczę się dostrzegać granicę pomiędzy faktem a oceną.
Często opowiadam sobie w głowie historie, które nie mają nic wspólnego z prawdą. Pracuję nad tym, by je zauważać i się z nich “otrzeźwiać”.
Dokonując osądów często popełniam zasadnicze błędy. Weryfikuję je.
Każdy komunikat ma różne płaszczyzny. Chcę upewniać się, że odbieram go zgodnie z intencją nadawcy.
Zachęcam Cię do zapamiętania lub zapisania powyższych stwierdzeń. Mogą okazać się bardzo pomocne w niejednej trudnej sytuacji. Opowiadanie sobie historii to normalna, ludzka cecha. Teraz jednak, gdy wiesz, jak podchodzić do nich bardziej świadomie, mam nadzieje, że nie dasz im się sprowadzać na manowce!
*Źródło: “Przebuduj myślenie”, Dominika Lebda, Coaching Extra 4/2018.