Wiecie co, nie mogę uwierzyć, że ostatni artykuł z serii “Było w… będzie w…” pisałam miesiąc temu. Wcale nie dlatego, że ten miesiąc zleciał tak szybko. Dlatego, że tak wiele się w nim wydarzyło. Mam wrażenie, że minęło od tamtej pory pół roku, a nie 30 dni. Nie będę owijać w bawełnę – sierpień łatwy nie był. Były smutne chwile, niepokój o najbliższych, potem mocno zaszwankowało moje zdrowie. Były duże wyzwania w pracy, a jeszcze większe poza nią. Jednym słowem – samo życie. Ale jeśli myślicie, że to będzie smutny i nostalgiczny wpis, to się mylicie! W sierpniu było też wiele wspaniałych chwil i to na nich zamierzam się skupić.
Było w sierpniu
Pamiętacie moje postanowienie o powrocie do regularnych ćwiczeń? Udało się! Nie powiem, przyszło mi to z dużym trudem, ale wreszcie przełamałam lenia. Kupiłam karnet na siłownie i trzy razy w tygodniu zdeterminowana przywdziewałam sportowe ciuchy, adidasy i szłam ćwiczyć. Jak to zwykle u mnie bywa, po pierwszych kilku razach, gdzie robiłam to bez wyraźnej ochoty i trochę wbrew sobie, sport zaczął mi znowu sprawiać przyjemność. A potem trach, kryzys zdrowotny i trzeba było… na trochę zawiesić aktywność. Tym razem jednak planuję wrócić do niej znacznie szybciej i czuję do tego motywację. Jeśli chcielibyście zacząć ćwiczyć, ale ciężko Wam się zebrać, gorąco polecam artykuł o metodzie małych kroków. W moim przypadku zadziałała świetnie!
Równie dobrze, co ze sportem poszło mi z postanowieniem ukończenia starszych albumów scrapbookingowych. Pisałam już, że wcześniej robiłam klasyczne albumy, a ostatnio przerzuciłam się na Project life. Do dokończenia w tych poprzednich zostały mi pojedyncze strony, na które wcześniej zabrakło weny. W sierpniu doczekały się wreszcie realizacji. Zawaliłam pół pokoju materiałami papierniczymi i uporałam się z zaległościami. Wyszło pięknie, a ja przypomniałam sobie, jak bardzo lubię domykać projekty. Przeczytałam kiedyś u Gretchen Rubin, że ludzie dzielą się na tych, którzy lubią zaczynać nowe przedsięwzięcia i na tych, którzy czerpią przyjemność z ich kończenia – ja zdecydowanie należę do tych drugich.
Sierpień to jednak nie tylko dokumentowanie wspomnień, to także nowe piękne momenty. Moi przyjaciele, wiedząc, że wolę kolekcjonować przeżycia, a nie rzeczy sprawili mi wspaniały prezent urodzinowy – voucher na warsztaty gotowania Cook up. Mogłam wybrać spośród kilkunastu propozycji tematycznych (od owoców morza, przez steki, po bezy i makaroniki), zdecydowałam się jednak na coś, co uwielbiam jeść, a kompletnie nie umiem przyrządzać, czyli na burgery. I to był strzał w dziesiątkę! Oprócz obróbki mięsa (oraz informacji gdzie je kupić – Hala Mirowska rządzi), nauczyłam się samodzielnie piec bułki (!) oraz przyrządzać ponad 10 różnych sosów – domowy ketchup, majonez, sos barbecue, aioli, chimichurri, chutney z czerwonej cebuli, z mango, i jeszcze kilka innych.
Warsztaty prowadził Jerzy Nogal, który oprócz talentu kulinarnego ma też duszę showmana, więc było nie tylko smacznie, ale i rozrywkowo. Oprócz innych trików (np jak zagniatać ciasto, jak formować burgery, jak kroić cebulę w kostkę) nauczyłam się wreszcie, jak dobrze operować nożem przy krojeniu. Nie jest mi to może niezbędne do życia, szefem kuchni nigdy nie będę, ale lubię nabywać nowe umiejętności. Po kilku godzinach wytężonej pracy (serio!) zjadłam 3 pyszne mini burgery zrobione własnoręcznie od zupełnych podstaw. I wiecie co? Było pyszne! Już myślę o kolejnych warsztatach – tym razem chyba padnie na street food.
Zauważyliście, że w ostatnim miesiącu blog troszkę się zmienił? Wyśrodkowane logo, zmieniony wygląd bocznego paska, napisy na przyciskach wreszcie po polsku. Niby taka kosmetyka, ale właśnie niedopracowane szczegóły dają wrażenie bylejakości, a tego bym nie chciała. Jak coś robić, to robić to dobrze. Leczę się z perfekcjonizmu ale niedoróbek i braku estetyki nie lubię. Przez kilka miesięcy męczyłam się sama z tymi tematami, w końcu poszłam po rozum do głowy i skorzystałam z profesjonalnej pomocy. Za naprawdę rozsądną cenę w dwie godziny wszystko było zrobione, a ja zadowolona. Jeśli chcecie podszlifować wygląd swoje strony lub potrzebujecie technicznej pomocy, odezwijcie się do Opiekuna Bloga. Moim zdaniem na prawdę warto.
W sierpniu udało mi się też zrobić zaplanowany darmowy kurs online Jak zdobyć uwagę klientów w social media?. Polecam. Paweł Tkaczyk dysponuje nie tylko dużą wiedzą, ale też umie ją przekazać w ciekawy i przystępny sposób. W tym kursie akurat przywołując przykłady, które są godne naśladowania i takie, których wolelibyśmy nie powtórzyć. Przy okazji przebrnęłam jeszcze przez kilka krótszych kursów na platformie Infolia.pl. Pawłowi Tkaczykowi nie dorównały, ale Webwriting: jak pisać, żeby chcieli czytać? przyda się wszystkim blogującym w alternatywie lub uzupełniająco do polecanej już przeze mnie książki “Fast Text” Joanny Wryczy-Bekier.
Zaprzyjaźniłam się też z nową formą nabywania wiedzy, jaką są podcasty. Czytałam o nich już od dawna, ale jakoś do tej pory nie spróbowałam. W końcu natknęłam się na wpis Kasi na blogu Worqshop i przesłuchałam kilka odcinków This is Your Life with Michael Hyatt. Spodobało mi się na tyle, że zaczęłam szukać dalej i dotarłam do artykułu o 25 najlepszych podcastach o rozwoju osobistym. Tam znalazłam kilka kolejnych strzałów w dziesiątkę (i kilka niewypałów:)). Te podcasty, które zagościły u mnie na dłużej opisałam w poście Gdzie zaglądać, by się rozwijać.
We niezwykle intensywnym sierpniu na dalszy plan zeszły książki. Zdążyłam jednak przeczytać “Dary niedoskonałości” Brené Brown, które gorąco polecam wszystkim perfekcjonistom. To książka o tym jak żyć autentycznie, w zgodzie ze sobą zamiast gonić za niedoścignionymi ideałami. Autorka nawołuje do akceptacji niepewności, własnych słabości, apeluje o wyrozumiałość w stosunku do siebie. Mówi także o tym, dlaczego warto przeżywać trudne emocje, zamiast zagłuszać je otępiaczami. Bardzo mądra lektura, z której wyniosłam kilka ważnych lekcji.
Jeśli czytaliście poprzedni wpis z tej serii to pewnie pamiętacie, że oprócz Brené w planach na sierpień był Miłosz Brzeziński. Rozpoczęłam jego “Głaskologię”, jeszcze jednak nie doczytałam jej do końca. Już teraz mogę powiedzieć, że to kolejna z tych pozycji, którą będę dalej polecać. Brzeziński świetnie tłumaczy w niej, dlaczego warto chwalić i doceniać innych, jak buduje to kapitał naszych wzajemnych relacji i jakie pozytywne skutki ze sobą niesie. Przesłanie jest takie: mów innym, co robią dobrze, okazuj im wdzięczność zamiast uznawać, że to strata czasu, albo że “oni to już przecież wiedzą”. Bardziej obszerna relacja w kolejnej edycji polecanych książek.
Prawie zapomniałabym, że w sierpniu zdecydowałam się też na zrobienie badania Gallup Strengthsfinder, dzięki któremu dowiedziałam się jeszcze więcej o swoich mocnych stronach, a przede wszystkim o tym, jak z nich w pełni korzystać. Jeśli nie czytaliście jeszcze posta poświęconego tej tematyce, gorąco zachęcam. Warto zacząć pracę nad własny rozwojem właśnie od takiej dogłębnej diagnozy.
Było też kilka sierpniowych planów, których nie udało mi się zrealizować. Z uwagi na wyjazdy i obowiązki, nie wypaliła kolacja z przyjaciółmi – mam nadzieję, że nadrobimy to we wrześniu. Sierpniowy długi weekend z kolei spędziliśmy w domu, odpoczywając i leniuchując. W sumie nie wiem, dlaczego piszę o tym jako o niezrealizowanym planie – wyjazdu w nieznane nie było, ale cel (odpoczynek) został osiągnięty. To najważniejsze.
W ubiegłym miesiącu natknęłam się na kilka interesujących artykułów i zgodnie z nową tradycją, polecam:
- o tym jak trzymać się swoich zasad bez względu na presję czasu, czy okoliczności
- o tym, jak i dlaczego polscy pracodawcy dbają o szczęście swoich pracowników
- pierwszy z serii artykułów #myfirst7jobs, który znalazłam u Kasi z Simplicite.pl pod znamiennym tytułem Na sukces trzeba zapracować. Droga na skróty nie istnieje
- świetny merytoryczny poradnik Fotografia krajobrazu dla początkujących
- o myśleniu wizualnym, czyli dlaczego warto narysować swój dzień. Na pewno spróbuję!
- 5 zdań, które warto sobie przypomnieć po każdym słabym dniu
Będzie we wrześniu
Plan na wrzesień jest jeden, najważniejszy – zadbać o siebie i wrócić do pełni zdrowia. Wszystkie inne sprawy zeszły na dalszy plan, co nie znaczy, że ich nie ma:). Zobaczmy zatem, co my tu mamy…
Przede wszystkim odbieramy klucze do naszego nowego lokum! Nie mogę uwierzyć, że to już! W tym samym czasie kończymy prace nad koncepcją urządzenia wnętrza – zostały tylko łazienki. No i powiem Wam, że jest z tymi łazienkami problem, bo ja jestem wybredna i żaden z dotychczasowych pomysłów nie skradł mojego serca. W ten weekend zamierzam przeszukać internet pod kątem ewentualnych inspiracji. Potem czeka nas kilkanaście tygodni prac wykończeniowych i… przeprowadzka. Kompletnie sobie tego na razie nie wyobrażam, ale i zarazem się nie mogę doczekać.
Czytaliście powyżej o warsztatach robienia burgerów, ale to nie jedyny świetny prezent, który dostałam na ostatnie urodziny. Na realizację czeka również zaproszenie na skomponowanie własnych perfum w Mo61. Chyba nawet bardziej niż na same perfumy cieszę się na proces komponowania i poważnie rozważam, czy nie wybrać się tam jeszcze dzisiaj. Tak, właśnie zdecydowałam, że się wybiorę:).
Po dokończeniu albumów scrapbookingowych, mogę wreszcie z czystym sumieniem iść do przodu i rzucić się w wir Project life. Wywołałam już zdjęcia do lipca włącznie, ba, nawet je przycięłam i wstępnie umieściłam w koszulkach. Na razie jestem w tym mocno niesystematyczna, nie zamierzam jednak dokumentować każdego tygodnia, ale raczej najważniejsze wydarzenia, które chciałabym zapamiętać. Teraz czeka mnie najprzyjemniejsza część pracy, czyli ozdabianie! Do dekoracji użyję przepięknych kart przygotowywanych przez Kasię i Faba dla subskrybentów newslettera Worqshop. Jestem nimi zauroczona.
We wrześniu zamierzam kontynuować przygodę z kursami online, tym razem na platformie Coursera.org – znacie? Znajdziecie na niej wiele darmowych kursów z uniwersytetów na całym świecie. Ja wybrałam na początek Design Thinking For Innovation. W kolejce czekają natomiast kilkuetapowe programy Leading People and Teams oraz Conflict management.
Nie zabraknie też oczywiście książek. Na pewno towarzyszyć mi będzie znowu Brené i “Z wielką odwagą”. Już jakiś czas temu kupiłam również bardzo intrygującą książkę “Narysuj swoje myśli. Jak skutecznie prezentować i sprzedawać pomysły na kartce papieru” Dana Roama i zamierzam się z nią wreszcie zapoznać. Z najnowszych nabytków przedwczoraj w moje ręce trafiła “Chcieć mniej” Kasi Kędzierskiej, od której już jakiś czas uczę się minimalizmu i właśnie ona zostanie chyba przeczytana w pierwszej kolejności. Z niecierpliwością czekam też na książkę “Insight” Michała Pasterskiego, która opisywać ma metodę self-coachingu.
Nadchodzący miesiąc zapowiada się całkowicie stacjonarnie, bez żadnych dalekich wyjazdów i nie ukrywam, że bardzo mnie to cieszy. Lubię podróżować, ale lubię też od czasu do czasu zapuścić korzenie, cieszyć się kanapą, kubkiem ulubionej herbaty i świętym spokojem. We wrześniu dokładnie tego mi potrzeba.