Czas na wpis z mojego ulubionego cyklu, czyli podsumowanie ostatniego miesiąca i kilka planów-inspiracji na nadchodzące 31 dni. Swoją drogą, mieliście już okazję przeczytać post o podsumowaniach?
Było w lipcu
Lipiec był świetny. Zarówno pod względem zawodowym, jak i prywatnym. Były sukcesy, a potem wakacje, dużo książek, czas na inspiracje i na dbanie o siebie. Początek lipca to w mojej pracy koniec roku fiskalnego, a zatem podsumowania wyników. No i muszę Wam się pochwalić, że tak dobrego roku jak ten, to nie miałam dawno. Udało się pokonać wiele przeciwności, zbudować absolutnie wyjątkowy zespół i sięgając wysoko – osiągnąć świetne rezultaty. Jestem z tego bardzo dumna i podsumowanie minionych 12 miesięcy sprawiło mi dużo radości. Ileż ja się w tym czasie nauczyłam! Aż nie mogę uwierzyć.
Kiedy już nacieszyłam się wynikami, pozamykałam ważne projekty, to mogłam wreszcie udać się na zasłużone wakacje. W tym roku podeszliśmy do tematu dość spontanicznie (do końca nie było wiadomo, kiedy wypadnie nam urlop), ale kompletnie nie wpłynęło to na jakość odpoczynku. Spędziliśmy świetny tydzień nad polskim morzem i równie wspaniały na pojezierzu brodnickim. Oba miejsca gorąco polecam, Polska jest przepiękna!
Dzieliłam się już z Wami moimi głównymi aktywnościami wakacyjnymi. Prawda jest taka, że nie było ich za wiele, bo postanowiłam spędzić ten czas leniwie. I to był strzał w dziesiątkę. Kompletnie się nie nudziłam, miałam za to okazję przeczytać sporo książek, zjeść wiele pyszności, pogapić się na jezioro, trochę pospacerować, popływać rowerkiem wodnym, zadbać o siebie. Dni ubarwiałam mikroakcjami znalezionymi w “The Book of You”. To czynności, które nie zajmują więcej niż 2 minuty dziennie, a sprawiają, że nasze życie staje się przyjemniejsze, zdrowsze, pełniejsze.
Przeczytałam też z wypiekami na twarzy książkę “Jesteś Marką”, której autorka bardzo ciekawie opowiada o budowaniu swojej reputacji. Po pierwsze przypomina, że każde nasze działanie i słowo wpływa na to, jak odbierają nas inni. Nie warto zatem przybierać masek i wcielać się w role – warto być autentycznym i żyć w zgodzie ze swoimi wartościami. Zawsze. Trzeba też pamiętać, że nie zawsze będziemy odbierani tak, jak byśmy sobie tego życzyli. Zrobiłam nawet krótkie ćwiczenie zainspirowane tą książką i zapytałam moich przyjaciół z czym im się kojarzę. Część odpowiedzi mnie zbudowała, część rozczuliła, część zaskoczyła. Spróbujcie sami!
Po drugie – warto przemyśleć nasze wartości, misję, mantrę życiową (motto), zastanowić się do czego dążymy, jak wyobrażamy sobie siebie za naście lat, co chcielibyśmy sobą reprezentować. Wreszcie po trzecie, bardzo spodobała mi się myśl o zarządzaniu nie tylko swoim czasem, ale i energią. Zaczęłam to robić podświadomie całkiem niedawno. Wcześniej nie miałam problemu by przesuwać swoje granice i ignorowałam zmęczenie. Dzisiaj o wiele bardziej słucham swojego organizmu i reaguję, kiedy mówi, że potrzebuje odpocząć. Nawet jeśli dzieje się to w mało dogodnym momencie. Zdrowie mam tylko jedno i muszę o nie dbać. A jak jest z tym u Was?
Miałam również okazję i czas pomyśleć, w jaką stronę chciałabym się dalej rozwijać. Bardzo lubię swoją obecną pracę, dużo się w niej uczę i nie zamierzam jej zmieniać, ale kilka miesięcy temu zapragnęłam wzbogacić swoje kompetencje i w dłuższej perspektywie popracować nad stworzeniem czegoś całkiem swojego. Niekoniecznie od razu firmy, ale po prostu jakiejś alternatywy. A że uwielbiam pracować z ludźmi i jak pewnie zdążyliście zauważyć rozwój osobisty to temat, w którym czuję się wyjątkowo dobrze, postanowiłam zrealizować moje marzenie i zacząć szkolić się na profesjonalnego coacha. Mam z tym narzędziem wiele do czynienia na obecnym stanowisku i jestem jego ogromna fanką. Postanowiłam je zatem zgłębiać i popularyzować. Dzięki pomocy znajomych udało mi się ustalić rozsądną drogę nabycia nowych kompetencji i uprawnień, zaczynam zatem ponownie naukę. Trochę się obawiam, czy uda mi się pogodzić to z pracą, ale zaryzykuję!
Zupełnie z innej beczki…pakując się na wakacyjny wyjazd schyliłam się i TRACH. Strzeliło mi w coś w odcinku lędźwiowym kręgosłupa. Popularnie nazywa się to “wypadł mi dysk”, bardziej fachowo “przepuklina”. No i niestety kolejne dziesięć dni upłynęło pod znakiem bardzo wolnego i ostrożnego poruszania się, trudności ze spaniem i całkiem konkretnego bólu. Z jednej strony denerwowałam się na siebie, że powinnam już dawno zająć się swoim kręgosłupem (masaże pomagają, ale nie rozwiązują źródłowego problemu), z drugiej jednak byłam usprawiedliwiona i mogłam bezkarnie leniuchować:).
Ta sytuacja zmobilizowała mnie jednak wreszcie do wizyty, a właściwie cyklu wizyt, u fizjoterapeuty na terapii manualnej. Jestem szczerze zachwycona! Same zabiegi nie były zbyt przyjemne, czasem nawet dość bolesne, ale zostałam naprawiona! Nie dość, że przestał boleć kręgosłup, to zyskałam taką ruchomość w rękach i nogach, jakiej nigdy u siebie nie widziałam. Ramiona wreszcie się cofnęły, szyja rozluźniła a postawa wyprostowała. Normalnie czary. Dlatego teraz wszystkich namawiam – jeśli nie czujecie się najlepiej w swoim ciele, coś was ciągnie, boli, mięśnie napinają się nadmiernie, albo nie są w stanie się rozluźnić, drętwiejecie podczas siedzenia – idźcie do fizjoterapeuty!
Jak się domyślacie, z uwagi na problemy z kręgosłupem, mój plan kilometrowych spacerów i powrotu do sportu podczas wakacji spalił na panewce. Nie zapomniałam jednak o tym postanowieniu i zaraz po powrocie, kiedy kręgosłup wrócił do normy, wybrałam się na jogę i metodą małych kroków (pamiętacie?) zaczęłam poranną gimnastykę. Na razie się nie forsuję, ćwiczę 10-15 minut i przyzwyczajam się do wysiłku. Dzięki temu nie reaguję niechęcią za każdym razem, gdy nadchodzi pora ćwiczeń. Postanowiłam ustanowić sierpień miesiącem dbania o siebie, ale o tym za chwilę. Najważniejsze, że zaczęłam.
W lipcu nie brakło też czasu by nabyć nowe umiejętności. Przerobiłam kurs online 21 dni do lepszego bloga Uli Phelep, dowiedziałam się z niego wielu ciekawych rzeczy i przygotowałam listę usprawnień, które będę systematycznie wprowadzać. Na blogu pojawiło się też sporo bardzo konkretnych i merytorycznych artykułów – szczególnie polecam ten o radzeniu sobie ze stresem.
Natknęłam się również na dużo inspirujących materiałów w sieci, może i Wam się przydadzą:
- fantastyczny artykuł Tima Ferrisa o 6 technikach, by poradzić sobie z niepokojem,
- świetny tekst Michała Pasterskiego o zaufaniu do siebie – jak zawsze merytorycznie,
- dobry filmik o tym, jak budować pewność siebie,
- wakacyjny poradnik fotograficzny u Natalii z jestrudo.pl – kilka podpowiedzi wykorzystałam i cieszę się teraz świetnymi fotkami,
- pomysł idealny do moich sierpniowych planów, czyli owocowe słomki u mamainspiruje.pl – nie wiem skąd ona bierze te wszystkie pomysły, ale są na prawdę świetne,
- bliski mojej minimalistycznej naturze tekst o 20 rzeczach, których nie kupuje Kasia z Simplicite.pl,
- o tym, dlaczego warto dzielić się swoimi sukcesami na Smileosophy.pl .
Będzie w sierpniu
Jak już wspomniałam powyżej, sierpień to miesiąc dbania o siebie. Tym razem nie tylko będę pracować nad swoim wnętrzem, ale także nad jego opakowaniem. Mój cel: czuć się lepiej we własnym ciele. Po pierwsze nadszedł czas na lekarski przegląd techniczny, po drugie zamierzam na prawdę skupić się na dojściu do dobrej formy, po trzecie moja dieta też wymaga sporych zmian (po wyrobieniu nawyku jedzenia o 15:00, tak żeby nie rzucać się wieczorem na węglowodany, czas na ograniczenie słodyczy). Jestem też zachwycona, bo firma w której pracuję zakupując stylowe buteleczki, kępę mięty i stawiając automat do produkcji wody gazowanej zachęciła mnie do wypijania 1,5 L wody dziennie. Wcześniej nie chciało mi się maszerować co chwilę do kuchni, ale teraz kiedy wiem, że znajdę tam coś, co lubię (woda gazowana+cytryna+mięta) i do tego ładnie wygląda – chodzę. Takie to proste!
Z celów rozwojowych zamierzam nadal ćwiczyć uważne słuchanie i skupianie pełni uwagi na moim rozmówcy. Czytaliście ostatni wpis na ten temat? Jedna rzecz, nad którą będę szczególnie pracować to cierpliwość. Zamierzam także poznać jeszcze lepiej siebie i zrobić badanie Gallup Strengthsfinder. Słyszeliście o nim? Dotarły do mnie już któryś raz bardzo intrygujące opinie na jego temat, więc zamierzam wypróbować wersję podstawową. Dam znać, czy warto! Uważam, że samoświadomość i praca na własnych mocnych stronach i słabościach to ten magiczny czynnik, który pozwala osiągać sukcesy. Zajrzyjcie koniecznie do wpisu Spójrz w lustro i zostań mistrzem!, gdzie rozwijałam to zagadnienie.
Sierpniowe inspiracje książkowe kręcą się wokół dwóch autorów: Brené Brown (“Dary niedoskonałości“, “Z wielką odwagą“, “Rosnąc w siłę“) i Miłosza Brzezińskiego (“Głaskologia“, “Wy wszyscy moi ja“). Będzie zatem o wrażliwości, odwadze, autentyczności, niedoskonałości, zmianach w życiu i motywacji. Zaczęłam już czytać Brené i spodobała mi się od pierwszej strony. Podrzucałam Wam już jej TED talk, ale przypominam, bo warto!
Oprócz powyższych, będę dalej poszerzać swoją wiedzę o blogowaniu, tym razem wypatrzyłam darmowy i niezwykle interesujący kurs Jak zdobyć uwagę w social media. Mam jeszcze spore braki wiedzy w tej dziedzinie, ale mam nadzieję, że zauważyliście ostatnie usprawnienia i nowe materiały na Facebooku. Jeśli nie zaglądacie na profil Take Life In Your Hands – koniecznie to zmieńcie, bo pojawia się tam wiele inspirujących materiałów, artykułów, cytatów (np. ten poniższy) i filmów. Będzie się działo!
Wiecie już, że lubię utrwalać piękne wspomnienia we własnoręcznie wykonanych albumach. Kilka miesięcy temu przeczytałam o nowej metodzie robienia tego w specjalnych klaserach z koszulkami – Project Life. Wszystko na ten temat możecie przeczytać u Kasi na blogu Worqshop. Przerzuciłam się zatem na albumy koszulkowe, zostało mi jednak kilka stron do dokończenia w tych poprzednich. Zamierzam się z nimi uporać w sierpniu, żeby móc potem często do nich wracać i przywoływać piękne momenty. A Wy, wywołujecie swoje zdjęcia i wkładacie je do albumów?
W sierpniu postanowiłam też wrócić do tradycji, którą kiedyś kultywowałam, a potem o niej zapomniałam. Zamierzam wyprawić obiad lub kolację dla przyjaciół. Uwielbiam organizować małe przyjęcia, gotowanie wprawdzie nie jest moim hobby, ale od czasu do czasu coś mnie napada i szaleję w kuchni. No i bardzo przyjemnie jest zebrać się większą grupą, zjeść coś dobrego i pograć w kalambury, mafię, Tabu czy Dixita. Teraz wiecie, gdzie zamierzam wykorzystać owocowe słomki:).
Co do wyjazdów, nie mamy jeszcze zaplanowanego długiego weekendu sierpniowego, być może odwiedzimy rodziców? Albo znajdziemy znów jakieś ciche, urokliwe miejsce i zaszyjemy się tam, żeby podładować baterie. A Wy jakie macie plany? W sierpniu odpoczywacie, czy już wróciliście z wakacji i zabieracie się do działania? Czuję w kościach, że to będzie dobry miesiąc!